![]() |
![]() |
||
|
![]() |
zgłoś imprezę |
![]() |
![]() |
![]() |
||||||||||||||||||||||||
SPIĘTY: Wakacyjny matros z gitarą
![]() Ultramaryna: Jesteś z zawodu magistrem ekonomii? Jak w takim razie zostałeś kierowcą ciężarówki? Spięty: Jestem ekonomistą, można tak powiedzieć. Natomiast kierowcą ciężarówki zostałem, ponieważ moi bracia mieli firmę i pracowałem u nich. Miałem czas i możliwości, żeby urywać się na koncerty albo do studia, bo była to firma rodzinna. Nie jeżdżę już od jakiegoś czasu. Przygodę z muzyką rozpoczynałeś od death metalu, po drodze był hip-hop. To była ewolucja czy poszukiwanie swojej przystani? To była podróż. Na początku mniej świadoma. W przypadku grania death metalu było to bardziej przyklejenie się do subkultury i określenie siebie: „jestem metalowcem”. Natomiast później od czasu Koli i przygód z hip-hopem była to wyprawa, żeby spróbować pograć coś takiego, potem coś innego. Konsekwentnie w swojej niekonsekwencji zespół Lao Che z płyty na płytę kroczy tą właśnie drogą. Skąd pomysł na „Antyszanty”? Podobno długo nie mogłeś się zabrać za solowy projekt. Jestem żeglarzem i żegluję od wielu lat. Kiedyś wpadł mi pomysł, żeby zrobić szanty w taki alternatywny sposób i wtedy zaczęło mi się to jakoś w głowie układać. Musiałem się w końcu z tym zmierzyć i dojrzeć do tego, żeby wziąć jednoosobową odpowiedzialność za sprawę. Musiałem to załatwić po męsku, bo wcześniej nie miałem śmiałości i konsekwencji. Koniec wieńczy dzieło. Jakieś półtora roku temu zabrałem się za to na poważnie i w zeszłym roku na jesieni wydałem płytę antyszantową. Nie przepadałeś za piosenkami o morzu czy chciałeś je zrobić po swojemu? Chciałem po prostu zrobić coś innego. To jest fajny kierunek, rootsowy i właśnie takie korzenne granie mi się podoba. Zrobiłem to trochę inaczej. Planujesz kontynuację „Spiętego”? Tak, oczywiście. Podobał mi się bardzo pomysł, żeby występować samemu na scenie, niezależnie od zespołu. Jakoś tak wydawało mi się, że dam radę. Ciekawiło mnie to i intrygowało. Skoro z tego tytułu zrobiłem jedną płytę, mogę robić i następne, bo ja się lubię realizować w różnych sytuacjach. Poszukuję. Fajnie jest zagrać z zespołem, ale fajnie jest też samemu. Troszeczkę trudniej, ale to daje też innego rodzaju spełnienie. Opisując Lao Che używa się często określeń: muzyczny crossover i liryczna intertekstualność. Jest coś stałego, jakaś niezmienna od lat inspiracja? Stały jest zespół składowo. To jest constans, jedna obsada. Tutaj się nic nie zmienia. Natomiast próbujemy różnych rozwiązań i muzycznych, i tekstowych. Staramy się, żeby nasze albumy wyraźnie się od siebie różniły, bo chcemy być zespołem, który postawił na jakiś lot. Do tej pory byliście specjalistami od koncept albumów. Na nowej płycie „Prąd stały/ prąd zmienny” każda piosenka to odrębna opowieść. Dlaczego? Byliśmy troszkę podmęczeni tym, że zaczęło się od nas wymagać, żebyśmy robili koncept albumy. Ludzie mieli już pomysły, o czym mamy zrobić kolejną płytę, jak powinna ona wyglądać. Pomyśleliśmy, że jeśli zrobimy w tym momencie kolejny koncept album, to będzie to trochę przewidywalne. Nie chcemy być takim składem. Chcemy być zespołem, który się wymyka jakiemuś szufladkowaniu. Wiadomo, że przed niektórymi rzeczami się nie ucieknie i nie ma sensu przed nimi uciekać, natomiast poszukiwania – jak najbardziej, dlatego staramy się grać tak i siak, zmieniać, próbować. Ryzykujemy. Marcin Bors w roli producenta był świadomym wyborem czy czyjąś rekomendacją? Rekomendacja nie była potrzebna, bo było głośno o nim. Jak się decydowaliśmy na Marcina, to może jeszcze nie było takiej wrzawy jak teraz, ale mówiło się, że to dobry producent i tak jest faktycznie. Jest dobrym realizatorem, a dodatkowo ma jeszcze taką żyłkę, nutę producencką, czyli podpowiada i motywuje. Bycie producentem to trochę takie psychologiczne wyzwanie, a on temu sprostał. Umie operować emocjami. Miło było się spotkać. Natknąłem się na określenie „wakacyjny matros” w stosunku do twojej osoby. Co to takiego?! Matros to marynarz po rusku. Jestem aktywny żeglarsko, wakacyjnie właśnie. Od 20 lat z górką jeżdżę co roku na Mazury popływać sobie na tydzień, dwa. Stąd to wyrażenie. A wiesz już o czym zaśpiewa na kolejnej płycie Spięty? Pewnie nie będą to szanty. Na pewno nie. Nie jestem jakimś szantymanem. To będzie coś innego. Coś, co będzie na przeciwległym biegunie. tekst: Roman Szczepanek | zdjęcie: Marcin Klinger ultramaryna, maj 2010 >>> www.myspace.com/spiety >>> www.laoche.art.pl/index.php W maju Spięty wystąpi z Lao Che na >>> Maj Music Festival (7.05), na >>> Juwenaliach Śląskich (15.05) i solo w ramach >>> Festiwalu Filmów Kultowych (25.05). KOMENTARZE: nie ma jeszcze żadnych wypowiedzi.... SKOMENTUJ: |
![]() |
![]() ![]()
![]() |
||||||||||||||||||||||||
![]() |
![]() |
![]() |
Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie. Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50. |
![]() |
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone |