![]() |
![]() |
||
|
![]() |
zgłoś imprezę |
![]() |
![]() |
![]() |
||||||||||||||||||||||||
METROPOLIS: Planowe rozproszenie po aglomeracji
Metropolis – wspólne przedsięwzięcie CSW Kronika i fundacji Imago Mundi – to kilkuletni projekt działań artystycznych w śląskich miastach, którego pierwsza odsłona będzie miała miejsce w maju. O jego idei opowiadają Stanisław Ruksza i Łukasz Trzciński. ![]() Słowo „metropolis” kojarzy się głównie z kultowym filmem Friza Langa. Czy to dobre skojarzenie? Stanisław Ruksza: Niekoniecznie. Użyliśmy metropolii w tytule, bo niezależnie od różnych obecnych koncepcji politycznych gospodarowania regionem Śląska i Zagłębia, czy historycznych prób jego określenia, i pomimo różnic wewnątrz terytorium, zdajemy sobie sprawę, że Górny Śląsk i Zagłębie to połączony organizm. W jednym mieście mieszkasz, w innym pracujesz, przez inne przejeżdżasz. W jeszcze innym spotykasz się ze znajomymi, a w kolejnym jedziesz do galerii czy na koncert. Celem projektu jest odkrywanie istniejących obok siebie miast w mieście, regionów w regionie. Bo czy znamy rzeczywiście jeden obraz regionu, metropolii? Jest to raczej szereg przenikających się obrazów: życzeniowych, ale i niechcianych, bazujących na tradycji, ale i wyraźnie od niej się odcinających. Uwzględniamy wiele perspektyw: społecznych, ekonomicznych, historycznych, kulturowych, politycznych… Łukasz Trzciński: W kontekście konurbacji – która jest przecież wyjątkowo pokomplikowanym organizmem poszczególnych ośrodków miejskich, ich skrajnie różnych dzielnic, warstw nakładanych przez historię czy wreszcie tożsamości obecnej regionu – szukaliśmy pomysłu na to, jak sproblematyzować skutki traktowania przestrzeni i funkcjonującej w niej ludzi. Wydało nam się to szczególnie interesujące. Pierwsze działania będą miały miejsce już w maju… ŁT: Tak, w maju pojawią się pierwsi artyści: Kuba Dąbrowski, Mikołaj Długosz, Rafał Milach, Konrad Pustoła, Matteo Terzaghi, Magda Tothova i Marco Zurcher. Metropolis to właściwie cykl rezydencji artystycznych. Czym będą różniły się od dotychczasowych rezydencji w Kronice? SR: W Kronice staraliśmy się zawsze współtworzyć z artystami pewną wiedzę o miejscu, w którym działamy. Unikamy „kupowania” topowych nazwisk z komercyjnych galerii, co jako takie jest trochę „kolonialnym” zabiegiem. Jesteśmy raczej think-tankiem, z którego pomocą, artystom łatwiej wejść „pod skórę” społeczności czy w zjawiska, którymi się zajmują. W cyklu Metropolis oczywiście wykorzystamy tę wiedzę i doświadczenie. Jednak chcemy też naiwnie założyć, że może nie wiemy nic. Odcinamy krechą to, co zrobiliśmy w temacie, bo... chcemy się dowiedzieć więcej i otworzyć nowe perspektywy... ŁT: Nastąpi niemal planowe rozproszenie artystów po całej aglomeracji, chcemy w ten sposób dotknąć miejsc marginalizowanych, które są poza utartym obiegiem. W dużej mierze pomagać nam w tym będzie partnerstwo przy poszczególnych rezydencjach między innymi z Muzeum w Gliwicach, Muzeum Tyskim czy Zamkiem Sieleckim, ale i lokalnymi stowarzyszeniami. Po raz pierwszy chyba dochodzi w ramach jednego projektu do takiej kooperatywy. Wiosną 2014 roku ten wielogłos, złożony z prac poszczególnych artystów, będzie można zobaczyć w nowej siedzibie Muzeum Śląskiego. SR: Finalnie pokażemy taką „nową ikonografię Śląska”. Projekt stawia sobie za cel angażowanie mieszkańców Śląska, zachęcenie ich do współpracy. Jednocześnie w materiałach prasowych używacie takiej nomenklatury jak „trening wizualny” czy „akcje performatywne w przestrzeni wizualnej”. Kojarzy się jakąś inżynierią ludzką i „urabianiem” widzów do konsystencji przydatnej artystom… ŁT: Oczywiście jest w tych terminach przewrotność, nie można przecież kogoś wytrenować do odbioru. Niemniej jednak rzeczywiście niemal programowo chcemy wciągnąć mieszkańców w pracę z artystami. Mamy nadzieję, że traktując sztukę jako narzędzie poznawcze, najzwyczajniej dowiemy się czegoś nowego o Śląsku. Jeśli sztuka podejmuje to wyzwanie, to powinna w miarę możliwości działać na badanym organizmie, czyli „w terenie”. Chcielibyśmy, aby powstałe prace w miarę możliwości wynikały z lokalnej diagnozy, z rozmów i pracy z mieszkańcami. Żeby jej efekty nie były przez odbierane jako „kolonizowanie” ich przez artystów. SR: Równie dobrze można użyć określeń: relacyjny, partycypacyjny itd. Chodzi nam też o świadome i krytyczne odczytywanie wizualnej strony otaczającej rzeczywistości. Tego, co z nami robi, na rzecz kogo „pracuje”, a w dalszej perspektywie, chodzi o jej obywatelskie współkształtowanie. Obserwujemy modę na lokalność w sztuce, zresztą obecną nie tylko na Śląsku. Jak sytuuje się Metropolis wobec tego trendu? SR: Kilka lat temu, wspólnie z Marcinem Dosiem, zainaugurowaliśmy w Kronice cykl wycieczek Alternatif Turistik, który zresztą wciąż ma się dobrze. Towarzyszyła temu książka „Indunature” i adekwatny do tego temat dizajn. To wszystko powstało z „magnesowania postaw” i afirmacji pewnego sposobu życia. Myśmy się nigdy nie zajmowali promocją śląskiej gwary, kuchni i konserwatywnej strony obyczajowości regionu, ubierając ją w fałszywe szaty. Wskazywaliśmy raczej na jej pokłady kontrkulturowe (takie też są!). Swoją drogą śląski dizajn rozwija się dalej i to dobrze. Lubimy kiedy ktoś rozwija naszą pracę, co pozwala nam szukać nowych dróg. Ale my mamy to już za sobą. Nigdy nie braliśmy udziału w konkursach rywalizacji miast. Uważam za nieuczciwe przyjmowanie rywalizacyjnych kryteriów do pola, którego celem jest wprowadzanie przecież innych wartości. Jeżeli tworzona kultura będzie dobra to też wpłynie to na recepcję miasta i poziom życia. Swoją drogą, nasza następna książka „Fabryczna miłość” i towarzyszący jej program będą zajmowały się m.in. squatami, wszelakimi mniejszościami, postindustrialem oddanym społeczeństwu (nie deweloperom), przegranymi transformacji, transportem publicznym (czy tym, co z niego zostało) itd. Od pewnego czasu cały ten cykl jest raczej poznawczo-krytyczny niż tylko „for fun”. Metropolis koresponduje z tą właśnie logiką działania. Nie boicie się, że fetyszyzujecie kulturę miejską? Śląsk to przecież nie tylko miasta i Górnośląski Związek Metropolitalny... ŁT: Wręcz odwrotnie, interesują nas tereny przyległe. Zresztą jak można mówić nawet o terenie określonym czy wręcz zamkniętym nie dyskutując go w kontekście sąsiadującym z nim obszarów? Traktujemy tę klamrę aglomeracyjną wyjątkowo umownie, w dużym stopniu zakładamy, że ten teren nazwany i określony w punkcie wyjścia jest jedynie laboratoryjną klamrą do działań artystów, którzy się w nim pojawią, a jego charakter wyjdzie bezpośrednio lub spomiędzy finalnych prac. Patrzymy to raczej w glokalnie, interesuje nas „tu i teraz”, ale przekładalne na uniwersalne kategorie. tekst: Łukasz Białkowski | zdjęcie: Mikołaj Długosz „Nudne pocztówki: Ośrodek Rekreacyjny Dolina Trzech Stawów” ultramaryna, maj 2012 KOMENTARZE: nie ma jeszcze żadnych wypowiedzi.... SKOMENTUJ: |
![]() |
![]() ![]()
![]() |
||||||||||||||||||||||||
![]() |
![]() |
![]() |
Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie. Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50. |
![]() |
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone |