Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
poniedziałek 20.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
KATOWICE: Not a very nice city





Histeria wokół Euro 2012 (przynajmniej już wiemy, dlaczego Aztekowie na ten rok właśnie przewidzieli koniec świata) i mocno utopijne pomysły, by część spotkań zorganizować na Śląsku, ma jeden poważny plus: staje się motywacją do przemyśleń, co Katowice mają do zaoferowania cudzoziemcom. Czy w jakikolwiek sposób mogą zachęcić do odwiedzin i czymkolwiek zaskoczyć spragnionych wrażeń obcokrajowców? Oczywiście, można z mety stwierdzić, że dziedzictwo kulturowe, zabytki industrialne, tygiel narodowościowy i tym podobne blablabla, jednak historia i przeszłość regionu interesuje tylko zapaleńców. Zwykli ludzie chcą raczej rozrywek i komfortowych warunków pobytu.

Jako że sami, mieszkając tutaj, nie jesteśmy obiektywni (no, bo co ja na to poradzę, że lubię Katowice), postanowiliśmy porozmawiać z zagranicznymi studentami, przebywającymi już od jakiegoś czasu w naszym mieście.

PRAWIE JAK TOKIO
Pierwsze oceny wypadają dość pozytywnie. Jak mówi Meguma Hijikata, 22-letnia studentka z Japonii, która w ramach programu Erasmus studiuje polonistykę na Uniwersytecie Śląskim, przybywała na Śląsk nieco wystraszona przerażającymi opowieściami o dużym i najbrzydszym mieście w Polsce. Legendy okazały się jednak jak zwykle przesadzone, a japońska studentka stwierdziła, że Katowice są całkiem sympatycznym, choć brudnym miastem, zamieszkałym przez miłych ludzi. Największym negatywem życia w Katowicach w jej oczach staje się koszmarna komunikacja miejska, co nie dziwi nikogo, kto choć raz musiał pokonać trasę Akademiki – plac Sejmu Śląskiego.

Przygotowany psychicznie na miażdżącą ocenę stolicy regionu, ze zdziwieniem usłyszałem, że pani Hijikata całkiem poważnie myśli nad pozostaniem w Katowicach. Może to tylko ta mitologiczna japońska uprzejmość i skromność kazała jej to powiedzieć? Trzeba było drążyć temat dalej.

PRAWIE JAK BARCELONA
Kolejne napotkane studentki pochodziły z Hiszpanii. Carmen Arroio studiuje dziennikarstwo, jej koleżanka psychologię. Obie znalazły się w Polsce w związku z międzynarodową wymianą studentów. Biorąc pod uwagę, że sam najchętniej spędziłbym resztę życia w Barcelonie, byłem bardzo ciekaw, co Katowice mają do zaoferowania młodym Hiszpankom.

Okazało się, że podstawową zaletą naszego miasta jest jego odległość od Hiszpanii, co pozwala im unikać częstych wizyt w domu. Ocenę miasta natomiast zawarły w jednym zdaniu — it’s not a very nice city. Po raz kolejny wróciła sprawa transportu miejskiego, którym nie da się dojechać nigdzie i nigdy, natomiast same wrażenia z pobytu w Katowicach mają jak najbardziej pozytywne. Obie chwaliły wysoki poziom studiów i choć zapytane o to, czy zamierzają tu pozostać i podjąć jakąś pracę po ukończeniu nauki, wybuchnęły śmiechem, wspominając coś o poziomie płac w Polsce, stwierdziły jednak, że będą do Polski wracać dość często, bo po prostu tu im się podoba.

Tym samym położyły mi na amen tezę, którą sobie założyłem przed napisaniem tego artykułu, mówiącą o tym, że radość z życia w Katowicach mają tylko autochtoni. A tu niespodzianka – Katowice jako sympatyczne miasto, zamieszkane przez miłych ludzi, może nie najładniejsze, ale nadające się do życia. Z jednej strony radość, z drugiej lekki przestrach, że spokojne dotychczas miasto stanie się celem turystycznych pielgrzymek, jak nie przymierzając Kraków czy inna Jasna Góra.

PRAWIE JAK NOWY JORK
Następny rozmówca jednak rozwiał te obawy. Wiedziałem, że coś jest nie tak już w momencie, gdy nie zgodził się na zdjęcia i podanie nazwiska. To zawsze dobrze wróży początkującym dziennikarzom.

Greg jest Amerykaninem i studiuje nauki społeczne. Przed przyjazdem do Katowic studiował w Berlinie i w Rzymie. Dość dramatyczny przeskok, sami to zapewne widzicie. Po początkowych pochwałach na temat jakości nauczania na uniwersytecie rozpoczęła się prawdziwa litania nieszczęść. Temat główny – Katowice jako miasto, w którym nic się nie dzieje, a nawet jak się dzieje, to się kończy szybciej, niż zdąży się zacząć. Sporo narzekań na kluby i dyskoteki opanowane przez dresów, wśród których obcokrajowiec ma nikłe szanse, by się wyluzować. Mocno krytyczny stosunek co do możliwości porozumienia się po angielsku w największym mieście regionu – wniosek prowadzi do tego, że jeśli musisz kogoś spytać o drogę po angielsku, to najlepiej dziecko przed 15 rokiem życia. Wtedy są szanse, że cię zrozumie. W następnej kolejności oberwało nam się za brak życia nocnego i ponurość akademików, o dziwo jednak, tym razem ani słowa o braku komunikacji miejskiej. Pewnie dlatego, że przemieszcza się własnym samochodem.

Trochę przytłoczony tym lamentem postanowiłem wymusić pytaniami jakiekolwiek pozytywne oceny. No to usłyszałem – że fajny jest park (co z tego, że w Chorzowie) i Silesia City Center. Docenione także zostały wysiłki w próbach przebudowy miasta, choć najświeższa nowinka – kopuła na Rondzie – została radośnie wyśmiana jako projekt z zupełnie nie przystającej do miasta bajki. Niezbyt wiele, ale zawsze coś.

Niestety zaraz powrócił do wymieniania minusów, wśród których największym w jego oczach jest totalne zamknięcie mieszkańców Katowic na obcych. Po początkowej fascynacji człowiekiem z zagranicy wracamy ponoć do swoich hermetycznych grupek znajomych, nie dopuszczając nikogo z zewnątrz i bawiąc się we własnym kręgu. Próbowałem co prawda bronić mitycznej polskiej gościnności, ale uświadomiono mi, że nawet w klubach obie grupy: my – tutejsi i oni – z zagranicy imprezują przeważnie osobno. Smutne to trochę, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę, że bliższe kontakty z gośćmi z zagranicy mogłyby nam pomóc nieco wyleczyć się z cichego kompleksu najbardziej prowincjonalnej metropolii w Polsce.

Ten rozmówca w sumie pasował mi do tezy, o której wspomniałem wyżej, ale rozbestwiony poprzednimi pozytywnymi ocenami, poczułem się jakoś głupio. Bo obraz Katowic, który wyłania się z tych wypowiedzi, nie jest wcale taki optymistyczny. Miasto coraz bardziej przypomina fabrykę uczelnianych dyplomów, co oczywiście nie jest wadą, nie potrafi jednak w żaden sposób spowodować, by goście z zagranicy znaleźli w nim coś, co da się pokochać. Ot, po prostu jedno z wielu miast, przez które przejeżdża się tranzytem prowadzącym do kariery w jakichś ciekawszych, bardziej otwartych na ludzi miejscach.

PRAWIE JAK FAJNE MIASTO
I teraz powstaje pytanie, czym moglibyśmy – my, mieszkańcy i władze miasta – zachęcić obcokrajowców do pozostania w Katowicach? Kilka podpowiedzi udzielili już ci, których pytałem. Rozwiązanie problemów komunikacji miejskiej staje się powoli odpowiednikiem poszukiwania św. Graala przez arturiańskich rycerzy. Tyle że tu chyba nie ma co liczyć na dobre wróżki, które wynurzając się nago z jeziora będą podpowiadały włodarzom, jak to rozwiązać.

Rozkręcenie życia nocnego w mieście też wygląda raczej niesporo, chyba że do tegoż życia zaliczamy powiększający się kontyngent pań negocjowalnych obyczajów, które po zmroku ubarwiają nasze ulice w kwadracie Rynek-Mariacka-Staromiejska-Dworcowa i ogródki nielicznych lokali, z których i tak po 22.00 następuje przymusowa ewakuacja. Nic dziwnego, że po zmroku stolica regionu wygląda jak miasto duchów, patrolowane przez nieliczne zdesperowane jednostki.

Ze wszystkich powyższych wypowiedzi dość jasno wynika po prostu, że gdyby nie renoma śląskich uczelni – czy to Uniwersytetu Śląskiego czy prywatnych, które przyciągają co roku setki zagranicznych studentów – to Katowice nie istniałyby na mapie świata. Odbija się w tym przede wszystkim kompletny brak pomysłów na promocję miasta. Nie ma imprez, które miałyby jakieś poza prowincjonalne znaczenie, za wyjątkiem Metalmanii i Rawy Blues. Nie ma żadnego istotnego festiwalu, który przyciągnąłby młodych ludzi – ani filmowego, ani teatralnego, a z dostępnych rozrywek najbardziej ekscytującym zdaje się puszczanie kaczek na stawach w parku (chorzowskim).

Tym sposobem, zamiast stać się prężnym miejskim organizmem, choćby na miarę Wrocławia, Katowice nadal pozostają miastem, którego obcokrajowiec po wyjeździe stąd po prostu nie pamięta. Kilka szarych uliczek, Spodek, trzy knajpy na krzyż, w których można w miarę bezpiecznie usiąść, nie obawiając się o to, że jakiś lokalny patriota zacznie udowadniać swoją wyższość i to w sumie wszystko.

Mieszkając tutaj, miejmy świadomość, że w ten sposób powstaje stereotyp, obraz Katowic, który pójdzie w świat i przez długie lata będzie wpływał na ich wizerunek i atrakcyjność w oczach gości z zagranicy. Sami wiemy, że tu wcale nie jest tak strasznie i że Katowice naprawdę można polubić. Teraz najważniejszym wysiłkiem powinno być przekonanie do tego innych. Nie wystarczy przebudowa średnicówki i ułatwienie dojazdu do miasta, trzeba też chcieć pokazać, że takie wizyty nas cieszą. Niekoniecznie każdego gościa trzeba nafutrować wodzionkom i panszkrautem z krupniokiem, by mógł poczuć, że na Śląsku może być fajnie, ciekawie i zabawnie, jednak pokazanie, że jesteśmy otwarci i chętni do kontaktów, może w bardzo pozytywny sposób wpłynąć na obraz miasta.

Warto się nad tym chyba zastanowić, nim zaczniemy się głośno domagać, by odbywały się tutaj ogólnoeuropejskie imprezy i że nam się należy. Niestety nic nam się nie należy, a o to, by Katowice zostały docenione i lubiane, musimy się starać sami. Na razie jesteśmy na pozycji: not a very nice city.

tekst i fotki: Marceli Szpak
ultramaryna, czerwiec 2007








KOMENTARZE:

2016-05-18 19:35
Prawie jak dobry artykuł...
Katowiczanin

2010-03-04 07:40
Żeby Pokochać i zachwycić sie tym obszarem Silesi to trzeba go poznać a jak wy przyjezdzacie do samych Katowic to ja sie nie dziwie że szybko stąd uciekacie bo tam tak naprawde można zobaczyć małą namiastke tego co nasza metropolia oferuje tylko trzeba poprostu chcieć pojechać autobusem tramwajem do Bytomia Chorzowa Gliwic Tarnowskich Gór Piekar Mikołowa itd itd , ale wam sie nie chce bo myślicie że Katowice to bóg wie co a tak naprawde to jedno wielkie g.. oprócz imprez w spodku i SCC to tam nie ma po co wpadać taka prawda. Polecam klimaty Chechła w lecie naprawde klimat jak z sopotu czy innego kurortu nad morzem , to samo dąbrowska pogoria choć tam mniej sie dzieje ale i odpocząc można.
Silesia_To_Nie_tylko_Katowice!

2007-09-12 13:35
Dokladnie :) Czasem sie dziwie jak ludzie ladnie potrafia opisac to co ja sam czuje :)
DM

2007-08-28 12:18
Prawie jak gdziekolwiek... Ponoć gdziekolwiek da się zyć, tam da się żyć dobrze. Jest w tym sporo prawdy, ale tylko przy założeniu, że nasze wnętrze jest dla nas tak bogate i atrakcyjne, że nigdy się sami ze sobą nie nudzimy – wówczas kwestia scenografii staje się mniej istotna, drugorzędna. Zawsze jest też jeszcze dobra literatura, Canal+ i HBO, wypożyczalnie płyt dvd oraz kolekcja muzyki na domowych półkach. Jednak w tym miejscu wypada zauważyć, że ponure dekoracje zwane miastem wojewódzkim Katowice zasługują jedynie na wzruszenie ramion. Ani szczególnie ohydne, ani tym bardziej ładne, po prostu szare nic. Nazywanie tego miasta metropolią jest głęboko krzywdzące dla tych wszystkich liczących się miast, gdzie warto być choćby raz w życiu. Na Katowice zwyczajnie szkoda czasu, bo życie jest krótkie, a cudownych miejsc do odwiedzania mnóstwo. Chyba, że się musi (studiować, pracować, załatwiać sprawy, przyjechać z miłości do kogoś) – wtedy dobrego wyjścia nie ma. Ale, jak śpiewał Dezerter: „Tu się urodziłem i tu pewnie umrę, ale dlaczego mam się cieszyć z tego, że tu się urodziłem i...”. Pętla tych słów zaciska mi się na szyi zawsze, ilekroć wjeżdżam do Katowic. Nic na to nie poradzę.
Johann

2007-08-07 23:00
Hmmm...mnie i również we Wrocławiu pomieszkiwać się przytrafiło, choć miasto podobno więcej oferuje i tak do Katowic wracać chciałam i...wróciłam nie żałując,że przyzwyczajenie do W. mnie dopadło. W Katowicach dzieje się dużo, tylko szukać chcieć trzeba, a jak się znajdzie, to gratuluję - wymagania nie wymagają. Co do Łodzi...hmm my ulicy głównej nie mamy, ale na każdej ciekawe kamienice...co do Londynu...pracy nie poszukuję,a w Katowicach i tak Polaków coraz mniej. Kraków na jeden dzień wystarczy.Tutaj dłużej posiedzieć należy, a miasto wyda się bardziej atrakcyjne, aniżeli Brooklyn, a gdyby nie Holendrzy,a GKS Brooklyn założył to pewnie wszyscy żylibyśmy w NYC - MY KATOWICZANIE i może inni.
natsku

2007-07-26 16:00
Zgadzam się że główną bolączką wizerunku tego miasta i całego regionu jest młode pokolenie sfrustrowane i zostawione sobie, które nie ma się czym zająć, żyje prymitywnymi rozrywkami i rozbojem.
pawel

2007-07-02 14:54
Smieszny artykul. Fascynujaca sprawa jest obserwowanie jak ludzie potrafia sie dostosowac do niedogodnosci zyciowych. Wiekszosc osob wypowiada sie tu ze Katowice to dobre miejsce. Dobre dla kogo? Gdy widze tu obcokrajowcow to jest mi ich po prostu zal. Pan Marceli rozwodzi sie nad tym ze promocja Katowic jest slaba ze zly wizerunek. Ja bym poszedl troche dalej. A jaki jest wizerunek Polski za granica? Podobalo mi sie co powiedzial niedawno pewien polski rezyser. Polska jest za malo egzotyczna i jednoczesnie za bardzo niecywilizowana zeby ktokolwiek na swiecie chcial to cos zdzialac. Taka prawda. Polske sie omija szerokim lukiem choc czasem ktos da nam szanse jak np komisja UEFA. W tym syfie najwiekszym syfem jest chyba Slask pewno zaraz za Lodzia. Nie dziwcie sie ze nikt tu nic nie chce robic. Bo dla kogo? Dla dresow charkajacych na chodnik i patrzac komu by tu zaj***c? Ja sie nie dziwie ze takie sa stereotypy o Slasku. Stereotypy moze i sa krzywdzace dla niektorych ale nie biora sie z niczego. Moze akurat nas tu zgromadzonych krzywdza ale otworzmy oczy. Ludzie sie boja wracac wieczorem do domu a wy chcecie otwierac puby na noc. Kamienice moze mamy ladne. I co z tego? Jak podziwiajac je mozna dostac z czuba w ryj?
DM

2007-06-28 18:02
@ alice, jesli lubisz architekture, to tutejsza z pewnoscia Ci sie spodoba. Katowickie kamienice sa duzo ladniejsze niz krakowskie. smieszy Cie? poczekaj az zobaczysz, pozdro
wojciech

2007-06-12 16:53
@ alice uwielbiam takie zgnusniale wypowiedzi jak nie przymierzajac twoja. lodz to faktycznie urokliwe stare miasto z rynkiem, architektura przyprawiajaca o zachwyt, z malymi brukowanymi uliczkami i sztuka japonska na kazdym kroku. zaiste, jak sama zauwazylas, daleko ci do malkontenctwa ;) skoro piszesz, ze "zmuszona jestes tu mieszkac", to znaczy ni mniej ni wiecej, ze jestes z gory uprzedzona, powbijalas sobie cudze negatywne obrazki, nie podjelas starania by samodzielnie i niezaleznie posmakowac tutejszych "uliczek". ode mnie mala rada- otworz sie na nowe wrazenia, skoro we wspomnianych miastach dobrze sie czulas, jestem przekonany, ze i tutaj po aklimatyzacji znajdziesz wiele "swoich" miejsc.
settembrini

2007-06-07 20:07
Hmm, chyba należałabym, gdybym wykonała jakąkolwiek akcję, żeby wyrządzić festiwalowi jakąś krzywdę. Wierz mi, że dziwiłam się po cichu, biernie i w zaciszu domowym :) Bardzo to miłe zdziwienie było. Szkoda, że przeminęło.
tormenta

2007-06-07 18:00
tormenta, twoje słowa "Ku mojemy zdziwieniu ten festiwal naprawdę zaczął się liczyć" świadczą tylko o tym, że należysz właśnie do tej zgrai
remament

2007-06-07 12:00
Większość z nich znalazła się już na Zonie Silesia w komentarzach pod Twoim poprzednim hurraoptymistycznym textem. Nie napisałam wtedy tylko o jednej sprawie, która wkurza mnie najmocniej - jak już jakimś cudem uda się tu komuś coś sensownego stworzyć, to po pierwsze szybko się znajdzie zgraja chętnych, aby to zniszczyć, a po drugie ta grupa na pewno otrzyma poparcie. Możesz mi powiedzieć w jaki to sposób "dopuściła do głosu indywidualizm w stopniu mało spotykanym w pozostałych regionach" pani z samorządu Bytomia, która postanowiła fiskalnie zlustrować Kronikę, bo na jej ścianach nie wiszą landszafty made by Niedzielne Stowarzyszenie Artystów Plastyków Ziemi Bytomskiej I Okolic? Albo dyrektor publicznie przepraszający, że niegrzeczni artyści głośno się zachowywali w nocy? To może jeszcze kwestia 'Interpretacji'. Ku mojemy zdziwieniu ten festiwal naprawdę zaczął się liczyć i nawet było światełko w tunelu, że od przyszłego roku wreszcie będzie to event dla ludzi, a nie wybrańców, a tu nagle jedną decyzją znów wciśnięto go do grajdoła. Najśmieszniejsze, że nikt na Śląsku o tym wprost nie napisał. Dobrze, że byli jeszcze krytycy spoza regionu i sprawa pojawiła się np. na łamach 'GW'. Ale nie szkodzi - w przyszłym roku pewnie już nie przyjadą. Takich kwiatkuff można by wymieniać jeszcze całe bukiety, ale po co, przecież Śląsk jest zajebisty...
tormenta

2007-06-07 11:03
To może mi pomożesz w tym 'niebotycznym wysiłku' i przekonasz mnie, że mieszkanie w Katowicach to kara za grzechy w przeszłych reinkarnacjach?:) Chętnie posłucham argumentów. P:)
Szpaq

2007-06-07 10:16
Poprawka: w psychologii to się nazywa "niebotycznym wysiłkiem".
tormenta

2007-06-07 09:56
Zapomnij, Tormenta:) Jestem pod tym względem niereformowalny i chyba tylko sprowadzenie Lajkonika mogłoby spowodować, że przestanę lubić Katowice. Możesz nie liczyć na mój udział w gronie malkontentów, bo cosik nie lubie elitarnych masońskich klubów:)
Szpaq

2007-06-07 05:03
No ja nie wierzę! Do szpaqa dotarło, że Katowice nie są arkadią. Jeszcze tylko mały kroczek świadomościowy i zrozumie, że to, co nazywa "daniem sobie szansy na to, żeby się z Katowicami oswoić" w psychologii nazywa się "wysiłkiem włożonym w negację rzeczywistości". A jak już to zrozumie, to wtedy radośnie powitamy go w gronie śląskich malkontentów.
tormenta

2007-06-05 22:12
Mało w tym tekście konkretów a dużo lania wody, ale zgadzam się, że winę, za taki stan rzeczy ponoszą władze, które konsekwentnie od lat promują zły obraz aglomeracji, a właściwie nie promują jej wcale, tym samym potwierdzając ogólnopolskie przekonanie o marazmie i beznajdziei spod familoka. A tak jeszcze do Alice in...jak mieszkałaś w Łodzi to szoku nie będzie. Na rynku Katowic też często panuje radosna atmosfera nocą, szczególnie jak Giekaes wygra jakieś spotkanie w 3 lidze, czy w której on tam teraz gromi swych podrzędnych rywali.
gnom99

2007-06-04 20:55
No to faktycznie nie zazdroszczę, mając jednoczesnie nadzieję, że jednak te Katowice Cie nie przestraszą. To jest miasto, któremu trZeba dac trochę czasu, dać sobie szanse na to, żeby się z nim oswoić. Na pewno (lokalny szowinizm i wrodzone niechęci mode on:) jest ciekawsze i zywsze od strupieszałego Krakowa (koniec złosliwości), ale trzeba chcieć w nim tę fajnośc samemu odszukać. P:)
Szpaq

2007-06-04 17:59
Artykuł napawa mnie przerażeniem ponieważ uświadomił mi jak wielką traumę przyjdzie mi przeżyć gdy zamieszkam w Katowicach. Uwielbiam metropolię : ich smak ich zapach,gwar ,tętno uderzające z prędkością oddechów wydychanych przez ulice. Mieszkałam w Londynie,Wrocławiu,Łodzi ,Krakowie...teraz zmuszona będę zamieszkać na Śląsku. Myśl ta przygnębia. Daleko mi do malkontenta,który we wszystkim dostrzega negatywne strony. Co ja pocznę odcięta od uroków starych miast i rynków z architekturą przyprawiającą o zachwyt? Bez małych zatłocznych brukowanych uliczek? Bez klubów i imprez hucznie wzywających do uczestnictwa? Bez sztuki Japońskiej i wystaw na każdym kroku? I wreszcie radosnej atmosfery,która panuje na rynkach wielkich miast nocą...
ALice in Wonderland


SKOMENTUJ:
imię/nick:
e-mail (opcjonalnie):
wypowiedz się:
wpisz poniżej dzień tygodnia zaczynający się na literę s:
teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone