Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
wtorek 21.05.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
MARIA SADOWSKA: Niezmiernie miło…

Maria Sadowska należy do najbardziej wszechstronnych polskich artystek: jest producentem, kompozytorem, aranżerem, piosenkarką, reżyserką teledysków. Należy też do artystek najbardziej upupionych, a to z racji udziału w kampanii na rzecz nowoczesnej antykoncepcji czy wywiadów o nowych trendach w przemyśle obuwniczym.

Warto wiedzieć, że była trzykrotnie nominowana do Yachów, kręci teledyski m.in. dla Renaty Przemyk, Krzysztofa Kiljańskiego, podbiła klubowy underground projektem z Niewinnymi Czarodziejami, a za swój krótkometrażowy film „Skrzydła” zdobyła kilka nagród na międzynarodowych festiwalach. Teraz, jakby patrz wyżej było mało, udowadnia, że płyta inspirowana muzyką Krzysztofa Komedy, może poruszyć i pobujać ponad 30 tysięcy osób. Maria właśnie odebrała złotą płytę za ciepły, intymny, energetyczny, ale daleki od elektrodycznych wstrząsów projekt „Tribute To Komeda”. A już się zdawało, że w kraju nad Wisłą o cud nad nią coraz trudniej...




Ultramaryna: Dobry wieczór Marysiu, jak samopoczucie?
Maria Sadowska: Jestem przeziębiona, złapałam katar i trochę kaszlę. Generalnie trochę przemęczona, ale szczęśliwa. Tylko tak smutno, że lato się kończy...

Humor ci chyba jednak poprawia fakt, że „Tribute To Komeda” w niewiele ponad dwa miesiące po wydaniu pokrywa się złotem. Duże zaskoczenie? Oczywiście! Powodzenie tej płyty było zaskakujące, nie spodziewaliśmy się tak ciepłego odbioru. Sukces „TTK” to znak, że w Polsce słucha się też muzyki, która wybiega ponad popowy banał. Zawsze wierzyłam, że można złamać tę hegemonię komercji i że gdzieś tam jest mnóstwo ludzi, którzy czekają na coś więcej niż poprockowe ballady, promowane przez największe stacje radiowe.

Zaczęło się od projektu „Spirit Of Polish Jazz”... Tak, to był projekt, w ramach którego różni polscy wokaliści mieli za zadanie zaaranżować na nowo piosenki Krzysztofa Komedy. Jego celem było promowanie polskiego jazzu za granicą. Paradoksalnie ten projekt do dzisiaj się nie ukazał. Z tego, co jednak wiem, już niebawem ma wyjść nakładem Kayaxu. Efektem mojego udziału w tym projekcie była fascynacja muzyką Krzysztofa Komedy.

Wtedy zadzwoniłaś do Zofii Komedy? Tak, chciałam jak najlepiej poznać jego muzykę i w sposób najbardziej rzetelny przygotować się do tego nagrania. Oczywiście znałam już wcześniej dokonania Komedy, ale nie można było powiedzieć, że było to szerokie spectrum jego muzyki. Miałam kilka ulubionych płyt, ale na tym koniec. Zofia Komedowa udostępniła mi wszystkie swoje zbiory, 25 płyt. Zaczęłam ich słuchać i to było dla mnie najprawdziwsze odkrycie. Urzekły mnie piękne, pełne lekkości i finezji melodie. Zamiast pracować nad jedną piosenką, ja rozgrzebałam cztery. Nie mogłam przestać słuchać tej muzyki, nie wiedziałam, który utwór wybrać. Stąd już było bardzo blisko do podjęcia decyzji o nagraniu całej płyty.

Jak wyglądała praca nad płytą? Dużo aranżacji powstało w moim komputerze, część na próbach z zespołem w wyniku spontanicznej improwizacji. Wszystkie wokale nagrałam w domu, pełniąc równocześnie role wokalistki i realizatora dźwięku. Zespół jednak nagrywaliśmy w radiowym studio s4 na tak zwaną „setkę”. W momencie, kiedy zaczęłam dokomponowywać tematy, pisać teksty, pracować nad aranżacją, Komeda zszedł dla mnie z piedestału, przestał być niedoścignionym ideałem, a najważniejsze stały się muzyka i dźwięki. Byłam bardzo ciekawa, co z tego będzie, dokąd mnie ta praca i muzyka doprowadzą. Każdy utwór, dźwięk Komedy był dla mnie początkiem jakiejś ścieżki i chciałam się przekonać, co będzie na jej końcu.

Teraz już wiesz? Odpowiedzią jest muzyka. Jestem obecnie w miejscu, z którego bardzo fajnie wygląda cały świat. Cała ta droga, moje poszukiwania – to był dla mnie wspaniały czas. Zresztą nie tylko dla mnie, ale i dla wszystkich muzyków, którzy brali udział w przygotowywaniu tej płyty. Przez cały czas pracy nad nią było nam niezmiennie przyjemnie, choć była to też ciężka praca.

Niezmiennie przyjemnie, tym bardziej, że nad „TTK” współpracowałaś z Janem Ptaszynem Wróblewskim i Michałem Urbaniakiem. Trudno było ich namówić do współpracy? W ogóle nie było trudno ich namówić i to było dla mnie duże zaskoczenie. Początkowo potwornie się krepowałam, przez miesiąc chodziłam z duszą na ramieniu i zastanawiałam się czy zadzwonić. Teraz, z perspektywy czasu mogę ci powiedzieć, że bardzo się cieszę, że się jednak odważyłam. Trema była potworna, byli to przecież ludzie, którzy znali osobiście Krzysztofa Komedę i tworzyli z nim. Oni doskonale znają jego utwory i rejestrują nawet najmniejsze niuanse, czują zmienione tempo, metrum i dlatego bałam się ich reakcji…

Marysia pełna obaw... Najbardziej obawiałam się reakcji Jana Ptaszyna Wróblewskiego, bo Michał Urbaniak jest przecież bardzo nastawiony na twórczość młodych i nowoczesną muzykę. Wiedziałam, że on zrozumie moje poszukiwania. Ptaszyn to legenda akustycznego jazzu. A on właśnie zareagował fantastycznie. To ja miałam początkowo opory, żeby dać mu do posłuchania cały materiał.

Ale się odważyłaś... Pamiętam, że nagrywaliśmy płytę u mnie w domu i później miałam odwieźć go do domu, ale ponieważ mieszka na drugim końcu Warszawy, na dobre utknęliśmy w korkach i tak nieśmiało puściłam mu resztę płyty. Bardzo mu się spodobała i nawet dostałam kilka cennych uwag dotyczących nagrywania sekcji dętej.

Planujesz z nimi dalszą współpracę? Na pewno z Michałem Urbaniakiem tak. On już mnie zaprosił do współpracy nad swoją nową płytą, ale to póki co jeszcze sfera planów.

Marysiu, porozmawiajmy przez chwile o twoim medialnym wizerunku. Lanserka trendów, bywalczyni najmodniejszych imprez – czy to się nie kłóci trochę z całym tym jazzem? Ach, cały ten jazz... Myślisz, że ktoś chce rozmawiać o jazzie? To jest właśnie paradoks showbiznesu. Kolorowe magazyny kreują wizerunek, który później promują. Mnie irytują już zaproszenia do programów, w których wg zapewnień mam mówić o swojej płycie i muzyce, a pytana jestem głównie o buty czy sukienki. Ale to, co powiedziałaś, jest ciekawe, bo mnie wydaje się, że ja z założenia jestem antytrendowa.

Antytrendowa? No co ty! Antytrendowa w sensie, że moda nie stanowi dla mnie wartości samej w sobie. Ja nie staję na głowie, żeby być „in”. Mój stosunek do mody można nazwać nonszalanckim. Pomimo iż zdaję sobie sprawę, że wizerunek jest bardzo ważny, to najważniejsza powinna być muzyka, a nie sukienka, którą mam na sobie. Jedyny trend, jaki lansuję z pełnym przekonaniem, to moda na prawdziwe słuchanie muzyki i poszukiwanie nowych brzmień.

Jesteś wokalistką, aranżerem, kompozytorem, producentem, piosenkarką i reżyserem – dużo tego. Czym ładujesz akumulatory? Czasami sama się zastanawiam, jak daję radę, ale przyznam, że daję bez problemu, zwyczajnie: odpoczywam pracując. Od muzyki odpoczywam reżyserując, od reżyserowania komponując. W tym jednak momencie najważniejsza jest dla mnie muzyka.

I jakby tego było mało, zaczęłaś kręcić teledyski... Ja zawsze marzyłam, żeby kręcić teledyski i dlatego właśnie poszłam do szkoły filmowej. Tak się szczęśliwie złożyło, że zostałam w zawodzie i cieszę się, że mogę robić to, co czym marzyłam. Choć oczywiście nie chcę poprzestać na teledyskach. W szkole kręciłam dokumenty i krótkie filmy fabularne. Na razie robienie teledysków to dla mnie wprawka przed poważniejszą formą.

Co usłyszymy podczas koncertu w Katowicach? Materiał z „Tribute To Komeda”, który fantastycznie nam się gra, przez co każdy koncert jest inny. Będzie też kilka kawałków z poprzedniej płyty i można będzie usłyszeć standardy jazzowe. Koncerty to jednak przede wszystkim ludzie, publiczność. To od nich zależy, co się wydarzy na scenie. Mam nadzieję, że publiczność w Rialcie napełni mnie dobrą energią, a ja postaram się sprawić, żeby wszyscy wrócili do domu naprawdę uśmiechnięci.

rozmawiała Aga Starzyńska [Ultramaryna wrzesień 2006]






teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone