Ta strona używa plików cookies.
Polityka Prywatności    Jak wyłączyć cookies?
AKCEPTUJĘ
sobota 27.04.24

START
LOKALE
FORUM
BLOGI
zgłoś imprezę   
  ultramaryna.pl  web 
HIP-HOP PO ŚLĄSKU. GUTEK: On to on

Hip-hop na naszych oczach przeobraził się bardzo szybko z muzyki podziemnej, by nie powiedzieć elitarnej, w zjawisko zupełnie masowe, ogarniające swym zasięgiem cały kraj. Ta muzyka jest już wszędzie, co wiąże się nieodzownie z tym, że część samych zainteresowanych patrzy na tę muzykę coraz bardziej sceptycznie. Nie trudno będzie nas posądzić o lokalny patriotyzm, ale w sytuacji, w której wielu osobom hip-hop kojarzy się z kawałkami w stylu „Suczki” czy „Jak zapomnieć”, lokalne produkcje to prawdziwe perły. Rozmawiamy z trzema muzykami, którzy reprezentują śląski hip-hop w jego całej okazałości. Jak po kilku latach na scenie postrzegają samych siebie i zmiany, które dokonały się wokół? dAb, Rahim i Gutek dzielą się swoimi przemyśleniami na temat muzyki i nie tylko.

Ultramaryna: Co cię sprowokowało do romansu z hip-hopem?
Gutek: Myślę, że środowisko. Od pierwszej klasy liceum stykałem się z ludźmi, którzy tworzyli śląski hip-hop. Do mojego liceum nr 10 chodzili: Joka, dAb, JaJonasz, który udzielał się na początku w składzie Kalibra i do dzisiaj jest producentem hip-hopwym. Z chłopakami poznałem się pierwszego dnia, jestem młodszy o rok od dAba i JaJonasza, a o dwa lata od Joki. Byłem kotem i zostałem zabrany do tępienia. Ale trafiła kosa na kamień i w ten sposób się poznaliśmy. Stawiłem opór, a później się zakolegowaliśmy. Tak więc nasza znajomość zaczęła się od szczeniackiego tępienia kotów. Nie mówię, że to dAb i Joka, bo to akurat z Jajem miałem spięcie, a później staliśmy się dobrymi kolegami. Muzyką zajmowałem się już wcześniej. Było to moim hobby i pasją odkąd pamiętam. Grywałem w różnych zespołach już w szkole podstawowej, miałem kolegów starszych o parę lat, którzy grali już na gitarach od ponad 10 lat i byli dla mnie super-profesjonalnymi muzykami.

Mam wrażenie, że hip-hop był dla ciebie tym, czym dla mnie kultura punku, czyli buntem... Po części tak. Teraz tak to tłumaczę, kiedy rozmawiam o reggae z ludźmi, to dzieli się to na dwie generacje: post-punkowe reggae i post-hip-hopowe, które teraz wypływa. Jestem jednym z pierwszych przedstawicieli post-hip-hopowego reggae, które swe korzenie ma w kulturze hip-hopowej i ma więcej wspólnego z rapem niż z punkiem.

Początki śląskiego hip-hopu polegały na wzajemnym koleżeństwie... Dokładnie tak. Kolegowaliśmy się i chodziliśmy często do pewnego miejsca, które przyczyniło się bardzo do rozwoju katowickiego hip-hopu, czyli do słynnego Hobbita. Robiliśmy to, co większość nastolatków, obijaliśmy się zamiast uczyć, oprócz tego chłopaki freestajlowali, przynosili własną muzę, puszczali tam hip-hopy ludziom, którzy nie mieli kontaktu z taką muzą. Przez lata znajomości i takiego codziennego kumplowania, dopiero po paru latach zaczęliśmy ze sobą współpracować. Oni się uczyli ode mnie mojej wrażliwości, ja musiałem się nauczyć ich wrażliwości, byśmy mogli razem pracować.

Wtedy bardzo często jeździłeś z nimi na koncerty, jak wtedy wyglądała scena hip-hopowa w Polsce? Kiedy chłopaki zaczynali, byli jednym z pierwszych zespołów hip-hopowych w Polsce, w tym samie czasie funkcjonował Liroy, dzięki któremu media zauważyły i wzbudził zainteresowanie gatunkiem. Jego zasługi w propagowaniu tej muzyki są ogromne. Nieprawdą jest jednak, że jego płyta była pierwsza, ponieważ wcześniej pierwszym polskim albumem hip-hopowym była płyta Wzgórza Ya-Pa-Trzy. Będąc w podziemiu byli puszczani w radiu RMF, zapraszani na wywiady. W tym okresie Joka z Dabem i Magikiem usłyszeli ich w radiu i się strasznie załamali, że nie będą pierwsi i nie zdążyli wydać płyty, chociaż zajmowali się już tym parę lat. Zdążyli się za to poznać z chłopakami, bo podobało im się bardzo, co oni robili. Później te sceny się wzajemnie inspirowały i pchały wzajemnie do przodu. Chłopaki z Kielc jeździli do Katowic, Kaliber jeździł na imprezy tam, stamtąd dzięki tym znajomościom ze „Wzgórzakami” pojawił się w Katowicach DJ Feel X. Wtedy było coś innego, oglądałem od podszewki budowanie się sceny, nie uczestnicząc w tym, bo zajmowałem się inną muzyką, ale bardzo mi się podobało to, co oni robią. Widziałem w tym artyzm, którego brakowało wielu młodym kapelom, które znałem w tamtych czasach. Naturalną koleją rzeczą było to, że w momencie kiedy zacząłem grać piosenki Boba Marleya na gitarze, śpiewać sobie reggae i poznałem się z Piotrem Banachem, który zaszczepił we mnie naprawdę taką zajawkę reggae'ową – to zaczęliśmy się przenikać własnymi inspiracjami, ja przynosiłem płyty Marleya, oni albumy Tribe Called Quest. Podsumowując, nasza współpraca wyniknęła z koleżeństwa, zażyłej znajomości i wspólnych korzeni, bo jak się później okazało to i muzyka, z którą ja popłynąłem i się zainteresowałem, i to co oni robili ma dużo wspólnego.

Jak wyglądała sytuacja pomiędzy Magikiem a resztą Kalibra, kiedy odszedł z zespołu i założył Paktofonikę? Kiedy Magik odszedł od Kalibra był skłócony z Joką i dAbem. Nie rozmawiali ze sobą, wiem, że w głównej mierze wynikało to z urojeń, które Magik miał. Nie były to autentyczne zasługi dAba i Joki, nie zapracowali sobie na to. Pomimo kilku prób nie udało się im naprawić stosunków między sobą. DAb rozmawiał kilka razy z Magikiem. Z Joką Magik nie chciał rozmawiać. Magik był upartym człowiekiem i nie chciał zmieniać swojego zdania.

Kolegując się bardzo z Kalibrem, w hip-hopie zaistniałeś jednak na płycie Paktofoniki w utworze „Ja to ja”. Kumplując się z Joką, dAbem i JaJonaszem poznałem też Magika, który nie chodził do naszego liceum, ale mieszkał w Bogucicach – tam, gdzie ja mieszkam. Ja na Modrzewiowej, on na Wajdy. Mieliśmy do siebie rzut beretem, więc spotykaliśmy się mimochodem po prostu. Moimi najbliższymi kolegami stali się JaJonasz i dAb. W momencie, kiedy Jajo robił podkłady, często przy tym byłem i robiłem poprawki muzycznego ucha, które wiedziało, co to jest tercja, kwinta, półton i że coś stroi albo nie stroi. Kiedy Magik odszedł od Kalibra dowiedziałem się, że zakłada zespół. Pamiętam dzień, kiedy siedzieliśmy razem z Jajem u Magika i graliśmy namiętnie w „herosów”. Pamiętam, jak Magik przedstawił nam swojego kolegę z technikum, do którego chodził. To był Fokus, który miał zeszyt ze swoimi rymami. Magik poprosił go, by coś dla nas zarapował. Kiedy to zrobił, byliśmy w szoku. Była to dla mnie pierwsza osoba po dAbie, Joce i JaJonaszu, która potrafiła zrobić to dobrze. Teksty były super napisane, Fokus zapodawał je fajnie. Byliśmy więc pod wielkim wrażeniem. Po paru miesiącach od tego wydarzenia powstała Paktofonika. Zabierali się do nagrywania swojego materiału i kiedyś, gdy siedziałem u JaJonasza przy komputerze, przyszedł Magik i poprosił Jajo, by puścił swoje podkłady. Jeden z nich bardzo mu się spodobał i Jajo mu dał ten podkład. Oni wymyślili do tego słowa i Magik wpadł na pomysł, że koniecznie ktoś musi zaśpiewać refren i że musi to być Gutek. Pozmieniałem trochę i dorzuciłem trochę tekstu od siebie, ale temat „Ja to ja” narzucił Magik. Ja wtedy robiłem coś innego, byłem bardziej związany z JaJonaszem, który odcinał się wtedy już od Kalibra. Jajo inaczej postrzegał hip-hop niż Kaliber, jeszcze inaczej niż Magik.

Poza śląską sceną często udzielałeś się w poza śląskich projektach hip-hopowych, byłeś jednym z najbardziej wziętych muzyków współpracujących z hip-hopowymi wykonawcami w Polsce. Popełniłem tych featuringów trochę. Nie liczyłem ich, ale 10 by się znalazło. Dizkret - „Zburzyć mur”, Vienio & Pele – „To dla moich ludzi”, Wsz & Cne - „Nawet kiedy czujesz ból”, kilka utworów z Abra dAbem, Paktofonika - „Ja to ja”, Fokus+Magiera+L.A -„Są dni” i inne...

Miałeś własny hip-hopowy skład, czyli formację Mustafarai, która powstała jako dziecko twoich poczynań muzycznych. Chciałem zbliżyć hip-hop do reggae. Jako że JaJonasz robił bardzo fajne podkłady hip-hopowe, to chcieliśmy wykorzystać tą znajomość na dokonanie fuzji hip-hopu i reggae. Jajo bardzo się zaszczepił muzyką reggae, jest bardzo osłuchany, ma duże wyczucie i mógłby być producentem muzycznym. Zaprosiliśmy do współpracy Basa, który bardzo pasował do tego projektu ideologicznie. Powstała jedynie Ep-ka, ale nie przetrwało to próby czasu. Każdy z nas poszedł w swoją stronę: JaJonasz zajął się produkcjami hip-hopowymi, Bas zaangażował się po swojemu w reggae’owe klimaty, które mnie specjalnie nie dotyczyły. Jesteśmy do dzisiaj wszyscy kolegami, nie ma animozji między nami, ale na płaszczyźnie muzycznej nie współpracujemy, bo każdy z nas ma inne rzeczy, na których bardziej mu zależy. Wracając do tego dziecka, zrobienia czegoś mojego, prawdziwego, to ja się zawsze bardzo przed tym broniłem, gdyż cały czas uważałem, że nie jestem dość dojrzały, by zaprezentować moje solowe dzieło. Mustafarai to było dziecko zbiorowe: JaJonasza, Igora, Basa i moje.

Twoją najbardziej osobistą formacją jest Indios Bravos. Miałeś 16 lat, kiedy poznałeś Piotra Banacha, który wypatrzył cię na koncercie twojej ówczesnej grupy Overmind. Zespół ten miał fascynacje jazzowo-rockowe z elementami funky. Absolutnie nie było to związane z hip-hopem, później przez moje koleżeństwo z dAbem, Joką i Magikiem, jeden z chłopaków z Overmind zainteresował się hip-hopem i zaczął robić podkłady. Jest to IGS, człowiek, który nagrał „Alchemię” i „Ekspedycje”, wyprodukował parę płyt jako realizator. Teraz funkcjonuje w świecie hip-hopowym, a mało kto wie, że był gitarzystą w kapeli rockowo-jazzująco-funkującej.

Ostatnio powiedziałeś w jednym z wywiadów, że uważasz poziom hip-hopu za średni i że cię to już tak nie kręci. Mówiłeś, że będąc na hip-hopowym koncercie nie jesteś w stanie wysłuchać wszystkich wykonawców. Kiedy patrzysz na hip-hop ty, który udzielasz się na scenie muzycznej, jak oceniasz scenę hip-hopowa teraz, kiedy jest to ogromne zjawisko medialne? Każdy medal ma dwie strony. To, że hip-hop stał się medialny, bardzo popularny, przyczyniło się do wielu super-pozytywnych rzeczy typu lepsza możliwość rozwoju, pozyskiwania sponsorów do klipów czy wydania płyty. Z drugiej strony jest o wiele łatwiej ludziom, którzy nie mają ani zbyt dużych umiejętności, ani oryginalności, żeby wydać płytę. Jeśli ktoś dobrze się zajmie organizacyjnie takimi rzeczami, to ma dużą szansę na rozpropagowanie swojej muzyki. Nie jest to ciśnienie oddolne, ale wynika odgórnie ze względu na promocję i kasę. Kiedyś, żeby coś znaczyć, trzeba było coś pokazać, coś co było na wysokim poziomie, lepsze, odkrywcze, nowatorskie. Tak to wygladało wg mnie na początku. Było o wiele trudniej, nie było żadnego domowego studia - jakie wtedy były komputery, jakie oprogramowanie. Nie było takiej powszechności po prostu, a zdobycie środków na nagranie materiału w studiu graniczyło z cudem. Godzina studyjna kosztuje dużo pieniędzy. Teraz ludzie mają profesjonalne komputery w domu. Kiedyś dzięki temu, że było tak trudno, wywierała się na ludziach presja dążenia do doskonałości, do bycia lepszym w rozwoju etc. Teraz, przez to, że jest łatwo, ten poziom się zaniżył. Jest dużo zespołów, które w moim mniemaniu nie mają wielu atutów, ale są powszechnie lubiane. Nie mam nic przeciwko temu, są ludzie, do których taki typ muzyki trafia, tylko ubolewam nad tym, że rozwój hip-hopu nie idzie w parze z podwyższaniem poziomu. Rozwój jest, owszem, są nowe horyzonty, otwierają się nowe możliwości, ale nie stoi to za poprawą jakości.

A jak postrzegasz teraz śląską scenę hip-hopową? Moim zdaniem kiedyś tą scenę tworzyły w zasadzie trzy zespoły: Kaliber 44, 3 X Klan i Paktofonika. Były też inne zespoły, które nie były tak popularne i nie odniosły takiego sukcesu. Definicją tego zjawiska są dla mnie właśnie te 3 wyżej wymienione formacje. Nie wiem czy istnieje teraz coś takiego, jak śląska scena, ja znam tytuły artystów, których spotykam na koncertach czy widzę płyty w sklepie. Dla mnie godnych uwagi jest dziesięć zespołów max. Świeżych, młodych zespołów ze Śląska nie znam. Dla mnie taką nadzieją był HST – nagrał wspólnie z JaJonaszem płytę, która wyprzedzała hip-hopowe produkcje w swojej stylistyce, nowoczesności, świeżości brzmienia etc. Album ten był zrealizowany doskonale w IGS studio. Miałem nadzieję, że chłopak stanie się kimś popularnym, znanym w Polsce na scenie hip-hopowej, ponieważ prezentował i poziom, i oryginalne flow, ale płyta była całkowicie niedostrzeżona i niedoceniona, z problemami w dystrybucji i promocji. Postawiła go na pozycji przegranego na samym starcie, mam nadzieję, że nie zabraknie mu siły, aby robić dalej swoje.

rozmawiał: Adrian Chorębała
ultramaryna, listopad 2004

>>> czytaj też:
wywiad z dAbem
wywiad z Rahimem






teksty
FESTIWAL ARS CAMERALIS. RETROSPEKCJA: Piękny trzydziestoletni
koncert Jane Birkin w ramach Festiwalu Ars Cameralis, Teatr Zagłębia w Sosnowcu, 10.11.2011 Proszę sobie wyobrazić:... >>>

DARIA ZE ŚLĄSKA: Rozmowy przerywane
Pseudonim artystyczny zobowiązuje, bo Daria ze Śląska związana jest z nim od urodzenia. Mogła zostać zawodową siatka... >>>

NATALIA DINGES: W procesie przemieszczania
Aktorka i choreografka. Współpracowała z większością teatrów na południu Polski (Katowice, Bielsko-Biała, Tychy, S... >>>

VITO BAMBINO: Vito na urodziny Kato
10 września po raz kolejny Katowice w unikatowej formie będą świętować swoje urodziny. Jak na Miasto Muzyki UNESCO p... >>>

OLA SYNOWIEC I ARKADIUSZ WINIATORSKI: Marsz w długim cieniu rzucanym przez mur
Mur graniczny pomiędzy Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi Wszystkie osiągnięcia ludzkości są konsekwencją dwóch... >>>

MICHAŁ CHMIELEWSKI: O zagubieńcach i outsiderach
Michał Chmielewski trzy miesiące po skończeniu Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach zadebiutowa... >>>

ANNA I KIRYŁ REVKOVIE: Nawet wojna nie zatrzyma kreatywności
Z Anną i Kiryłem Revkovami – muzykami jazzowymi z Ukrainy – rozmawiamy o ich drodze do Katowic, sztuce... >>>
po imprezie
Ostatnio dodane | Ostatnio skomentowane
Upper Festival 2019
5.09.2019
Fest Festival 2019
26.08.2019
Off Festival 2019
9.08.2019
Festiwal Tauron Nowa Muzyka 2019
27.06.2019
Off Festival 2018
10.08.2018
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.


Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju
Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie.
Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone