![]() |
![]() |
||
|
![]() |
zgłoś imprezę |
![]() |
![]() |
![]() |
||||||||||||||||||||||||
Trainspotting
Katowice, Teatr Śląski, od 10 stycznia 2003 KOMENTARZE: 2005-04-27 21:44 Wogóle nie zgadzam się z poniższą opinią na temat przedstawienia!osobiscie bardzi mi się podobało, miało to cos w sobie, i jeszcze jedno, na spektaklu na którym ja bylam równiez doszło do owacji na stojąco, więc to chyba cos znaczy! A 2005-03-01 21:06 i huj wam w dupe zubeut 2005-01-03 16:43 DNO js 2004-01-14 00:04 fajna scenografia, reszta total rozczarowanie:( andMe 2004-01-13 12:26 Drug-opera w Katowicach. Reżyser "Trainspotting" w Teatrze Śląskim zapowiadał w wywiadach przedpremierowych, że w przeciwieństwie do ascetycznych i w duchu ubóstwa scenograficznego poczętych inscenizacji anglosaskich jego wizja będzie orgią poetyckich wizji ilustrujących transgresyjność wewnętrznych światów bohaterów kultowej powieści Irvine'a Welsh'a. Obietnicy dotrzymał. W trakcie spektaklu podziwiamy barokową scenografię i imponujący zestaw efektów teatralnych - potężne konstrukcje mostów, wieżowce z sedesów, żelazo i stal podpór i filarów jeżdżą na sztankietach w górę i w dół , snują się dymy podświetlone upiornym światłem reflektorów kontrowych, pracują zapadnie - z pod ziemi co rusz wyjeżdża jakaś błyszcząca maszyneria , okna squotu w którym mieszkają bohaterowie pulsują klipami czterech wstecznych projekcji (jedna na każde okno), pod portalem wisi wyspa z palmami w której jak w hamaku zawisł jeden z bohaterów, aktorzy tańczą, wspinają się po kilkumetrowych rurach jak cyrkowi akrobaci, muzyka grzmi efektami, "daje czadu" transowym techno i trash-metalem, słodzi rockowymi balladami. Percepcja widza bombardowana jest zmasowanym nalotem dywanowym efektów i fajerwerków teatralnych. Dlaczego mimo wydobycia tego gigantycznego arsenału technicznych atrakcji jest po prostu nudno? Zabrakło bohaterów. Utonęli przywaleni bogactwem teatru, zniknę li pod tonami scenografii zagłuszeni potopem dźwięków i świateł. Ich narkotyczny problem, ich ludzkie pożądania, nieszczęścia, rozpacze iluzje i spełnienia przytłoczył nadmiar sceniczności. Jesteśmy w operze gdzie wystylizowani na margines społeczny aktorzy śpiewają monotonną arię nie kończącej się agresji i trawestując Gombrowicza - "recytują swoją nieludzkość" . Autentyzmu zjawiska narkomanii, o którego pojawieniu się na ziemiach polskich obwieścił w słowie wstępnym dyrektor teatru nie dostrzeże w tym spektaklu nikt kto chociaż raz widział ćpuna na dworcu w Katowicach. Nie wierzę w malowniczych i "piekielnie ekspresyjnych" narkomanów z katowickiej sceny. Chyba, że przyjmiemy, że są to poetyckie metafory albo baśniowe istoty z zasnutej wyziewami przemysłu industrialnej Szkocji. Udręka i ekstaza postaci dramatu ma jeden wymiar - sprowadza się do nieustannego wrzasku przeplatanego paroksyzmami cynizmu. Nie wiem czego chcą postacie z tej sztuki, nie wiem o czym marzą, czego się boją co ich złości co ich cieszy - przez cały czas obserwuję konwulsje jakiejś "rozpaczy w ogóle", "strachu w ogóle", "nienawiści w ogóle" i jak wszystko co abstrakcyjne i ogólne niewiele mnie to tak naprawdę obchodzi. Nie zostały naszkicowane konflikty nie ma tu żadnej opowieści o kimkolwiek, nic o tych ludziach nie wiem i niczego się nie dowiaduję do samego końca spektaklu. Aktorzy "grają grą" - leją się hektolitry szczerego potu, ruchowo efektowne, choreograficznie podkręcone scenki zieją brakiem tematu. Ludzie krzyczą ale ich krzyk nie budzi dreszczu. Szczera jak sądzę intencja reżyserska stworzenia jakiegoś rodzaju poetyckiej metafory "złego świata" zabiła barokową nadekspresją najbardziej niesamowitą "dokumentalną" sile jaką poraża osadzona w konkretnych realiach opowieść o grupie przyjaciół , którzy uzależniają się od heroiny. Bardzo brakowało odniesienia świata ćpunów do "świata równo strzyżonych parkanów", które pozwalałoby zrozumieć przeciwko czemu się buntują- świata tak zabawnie i ironicznie sportretowanego w książce i filmie. W tym spektaklu narkotyczne środowisko pokazane jest w nieznośnie patetyczno- oratoryjnej, manierze, chcialoby się powiedzieć ze specyficznie "tragiczną" pensjonarską egzaltacją . Narkomani cierpią bo są narkomanami a są nimi bo cierpią i muszą walnąć dziale. Cierpienie podkreśla ponura i agresywna muzyka która ilustruje cierpienie albo koszmary znarkotyzowanej świadomości. Czy ktoś pamięta tę cudowną ironię jaką dawało w filmie zderzenie wizji nurkującego w szambie Marka ze słodka muzyczką hawajskich gitar jak z reklamy biura podróży zachwalającego upojny urlop pod palmami? Nad katowicką inscenizacją unosi się duch Wagnera. Poważny temat zrobiony ciężką maszynerią i trzystuosobową orkiestrą. Tylko czy to jest dobry temat na operową inscenizację? Dyrektor zapowiedział zgłoszenie spektaklu na festiwal do Edynburga. Ej Brytyjczycy, Brytyjczycy... Zakwalifikujcie nas na festiwal to pokażemy wam jak naprawdę wygląda szkocki narkoman. Na marginesie- radio podało na antenie elektryzującą wiadomość jakoby na premierze doszło do stojącej owacji. Albo byłem na innej premierze , albo stojąca owacja była na balkonie, albo redaktorzy z RMF FM wspierają teatralną kulturę na Śląsku i w Zagłębiu mimo wszystko. Hubert Janota SKOMENTUJ: |
![]() |
![]() ![]()
![]() |
||||||||||||||||||||||||
![]() |
![]() |
![]() |
Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie. Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50. |
![]() |
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone |