![]() |
![]() |
||
|
![]() |
zgłoś imprezę |
![]() |
![]() |
![]() |
|||||||||||||||||||||||||||
COUCH SURFING: Ze szpaczej budki 2
Wiele wskazuje na to, że najgorętszym zagadnieniem ostatnich miesięcy roku będzie tematyka kobieca. Dlatego tym razem nasze rekomendacje na długie wieczory w domu i popołudnia bez zdalnego nauczania przede wszystkim z tej działki. Co oczywiście nie jest szczególnie zaskakujące, bo to dziewczyny od dobrych kilkunastu lat robią najlepszą literaturę, muzykę i filmy. EKRAN Siedząc w domu przed telewizorem (przypominamy: kina nie mają repertuaru), warto spojrzeć na jeden z najgłośniejszych tytułów ostatnich lat, wyprodukowaną przez HBO „Euforię”. Na pierwszy rzut oka to typowa opowieść o starszych licealistkach z amerykańskiej szkoły, na drugi – jeden z najciekawszych portretów młodzieży, zwłaszcza dziewczyn, jaki pojawił się w ostatnim czasie na ekranach. W skrócie – wszystko, co chcielibyście wiedzieć o swoich dzieciach, ale wam nie powiedzą, bo są nastolatkami i nie mają takiego obowiązku. „Euforia” jest perfekcyjnie zrealizowana pod kątem światła, zdjęć i muzyki, a do tego oprawiona w dziesiątki mniejszych i większych hołdów dla klasyki kina. Jeśli jednak wolelibyście uniknąć ciężkich dram i rozdzierających emocji, a zamiast tego popatrzeć na pięknych ludzi, którzy pięknie tańczą, warto wtedy przełączyć na Netflixa i ich utajony przebój – „Pose”. Czego my tu nie mamy: Nowy Jork lat 80. odtworzony w skrupulatnych szczegółach, wspaniałe sceny pojedynków na tańce, pozy i stroje, cała galeria postaci, których nie da się nie lubić. Nade wszystko dostajemy jednak przekonującą, sensownie rozpisaną na odcinki opowieść paradokumentalną o queerowej scenie ballroomowej, której zawdzięczamy m.in. wielki sukces „Vogue” Madonny. Tym z was, którzy preferują całkowity eskapizm, nie pozostaje nic innego, jak polecić kilka wspaniale groteskowych odcinków „Wielkiej” (HBO), opowiadających bez większego szacunku dla faktów o tym, jak Caryca Katarzyna doszła do władzy. Zmieszczenie wszystkich absurdów carskiego dworu w osiem półgodzinnych epizodów wydaje się pomysłem dość karkołomnym, ale całość działa dzięki świetnym rolom Elle Fanning i Nicholasa Houlta. Ich dialogi w tym serialu przejdą pewnie z czasem do klasyki komedii. Zakochałem się w Suszczyńskiej od pierwszego zdania jej debiutanckiej powieści: „Wskutek recesji na rynku nieruchomości zmuszona zostałam podówczas do zamieszkania w psiej budzie” – i uczucie to nie opuściło mnie aż do końca lektury „Dropiów” (Ha!Art). Dwadzieścia lat czekania na „nową Masłowską”, która połączy językową brawurę i szalone pomysły z boleśnie krytycznym opisem Polski z perspektywy nieuprzywilejowanych, właśnie oficjalnie dobiegło końca. „Dropie” to Polska widziana z wnętrza bankomatu i hippisowskich koczowisk po parkach. Świat, w którym pies ma tak samo przewalone jak kobieta, a na końcu każdego akapitu czai się bolesna puenta. Lektura obowiązkowa. Podobnie jak i druga z polecanych książek, po którą wybrać się pewnie będzie trzeba do biblioteki albo antykwariatu, bo wyszła tylko raz i nigdy jej nie wznowiono. Możemy jednak obiecać, że będzie to udana wyprawa, nawet w maseczce. „Trąbka do słuchania” (PIW, 1998) to powieść surrealistyczna w pełnym tego słowa znaczeniu. Jest bowiem dziełem jednej z najsławniejszych malarek nurtu – Leonory Carrington, która mając lat niemal 70 i coraz większe problemy z malowaniem, postanowiła napisać o tym, jak to jest być naprawdę starą kobietą, która nigdy nie przestała czuć się dzieckiem. Analogicznie jak u Suszczyńskiej, głównym składnikiem opowieści Carrington jest fascynująca galopada absurdalnych pomysłów. I znów podobnie jak „Dropie”, tekst ten daje wspaniały wgląd w inne aspekty psychiki powieściowych bohaterek niż „jestem zakochana i nieszczęśliwa”. Na jesień przydają się niezmiennie jakieś miłe rozmazane ambienty z niezobowiązującym rytmem i ładnymi melodiami umożliwiającymi szybkie zapadnięcie w sen zimowy. I mam wrażenie, że niewielu twórców popłynęło ciekawiej w tym roku z tym gatunkiem muzyki, niż artystka ukrywająca się pod pseudo E.M.M.A. na swoim drugim albumie „Indigo Dream”. W odróżnieniu od większości twórców ambientowych pani E.M.M.A. gustuje raczej w krótkich, niesięgających nawet pięciu minut utworach. Niemniej częste zmiany klimatu i tempa nie mają żadnego wpływu na to, że to jedna z najbardziej kojących, uspokajających płyt w tym roku. W ostatnich miesiącach po kilkuletniej przerwie wróciły z nowym albumem zawsze zdolne i słusznie cenione siostry CocoRosie, które na „Put the Shine On” sięgają po stały, sprawdzony zestaw gości i nie próbując wymyślać się na nowo, przypominają, dlaczego od lat są jednym z najciekawszych duetów w muzyce. A na koniec coś dla tych, którzy muszą choć raz zatańczyć w najbliższym czasie, a z braku klubów skazani są na robienie tego w domu. Mowa o najnowszej epce Ikoniki pt. „Hollow”. I przy tych połamanych rytmach i melodyjkach z retro-komputerów być może uda nam się dotrwać do końca pandemii. Albo przynajmniej wiosny. tekst: Marceli Szpak ultramaryna, listopad/grudzień 2020 KOMENTARZE: nie ma jeszcze żadnych wypowiedzi.... SKOMENTUJ: |
![]() |
![]() ![]()
![]() |
|||||||||||||||||||||||||||
![]() |
![]() |
![]() |
Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie. Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50. |
![]() |
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone |