![]() |
![]() |
||
|
![]() |
zgłoś imprezę |
![]() |
![]() |
![]() |
||||||||||||||||||||||||
GŎDŌMY PO ŚLŌNSKU. INO JAK?
![]() SYTUACJA ZMIENIŁA SIĘ DIAMETRALNIE, GDY TRAFIŁEM DO SZKOŁY. W latach 80. nikomu się nie śniło o edukacji regionalnej. Gŏdka w przestrzeni publicznej istniała tylko jako wice Masztalskich, ewentualnie w zakurzonych egzemplarzach „Berów i bojek” Ligonia, plączących się w co drugim śląskim domu, a wychowujące nas nauczycielki robiły wszystko, żeby z naszego „tukej” i „dzisiej” zrobić hiperpoprawne, polskie „tutaj” i „dzisiaj”. To oczywiście nic w porównaniu z tym, co musiało przechodzić pokolenie naszych rodziców, edukowane w latach 60., kiedy kary fizyczne i regulaminowe za używanie śląskiej gŏdki w szkołach były na porządku dziennym. My mieliśmy luźniej – nikt już nie zabraniał gŏdać na przerwach, a kiedy tylko nauczycielka wychodziła z klasy, polszczyzna znikała, wracaliśmy wszyscy do swojego pierwotnego języka. Nie da się jednak szkole odmówić pewnych sukcesów – nauczyła nas, jak wstydzić się śląskiej gŏdki, pokazała, że jeśli chcemy coś w życiu zrobić, osiągnąć, to musimy zacząć mówić po polsku, w tyj dziwnyj gŏdce, kaj wszysko jes takie ąę, a kożdo głoska brzmi, jakby jom ftoś wymamloł z trzi razy, zanim pedzioł. I tak przez następne kilkanaście lat kolejne pokolenie Hanysów żyło w językowej schizofrenii. W domu, na placu, przy piwie z kolegami, w sklepie na rogu – gŏdka. W szkole, w pracy, w urzędzie, w supermarkecie – polski. Jak każdy nauczyłem się płynnie przechodzić z jednego języka do drugiego, nawet w obrębie tego samego zdania. Jak każdy podświadomie kontroluję czy z daną osobą moga gŏdać, czy muszę rozmawiać. COŚ SIĘ JEDNAK ZMIENIŁO. OSTATNIE LATA TO PRAWDZIWY WYSYP stron internetowych, facebookowych fanpage’ów, projektów, książek i spotkań, mających na celu propagowanie śląskiej gŏdki. Stacje radiowe w języku śląskim, telewizje, programy edukacyjne w szkołach podstawowych i średnich, wreszcie pierwsze podręczniki, z których można nauczyć się podstaw tego języka/ dialektu/ gwary – gŏdki. I to właśnie z twórcami tych pierwszych elementarzy postanowiliśmy porozmawiać o przyszłości śląskiej gŏdki. Jedną z takich osób jest Joanna Furgalińska, malarka i ilustratorka, autorka cieszącej się sporą popularnością „Śląskiej gŏdki dla Hanysów i Goroli”, wydanej przez Polskie Wydawnictwo Naukowe w 2010 roku. Książka ta to zbiór zabawnych, nieco karykaturalnych ilustracji, obrazujących śląską codzienność, uzupełnionych o znaczenia najbardziej powszechnych śląskich słów. Patrząc na częstotliwość, z jaką fragmenty tego wydawnictwa pojawiają się w internecie i grad lajków towarzyszący każdej ilustracji, trudno nie rozpocząć rozmowy z autorką od pytania o to, czy istnieje moda na śląskość? Joanna Furgalińska: Tak. Śląskość stała się modna. Jest sexy, robi się coraz bardziej „lansiarska” i „hipsterska”. Cieszy mnie, że „niy ma gańba gŏdać” i gŏdka pojawia się w mediach, choć z nieufnością podchodzę do coraz popularniejszego ostatnio pojęcia tak zwanych „nowych Ślązaków”. To moim zdaniem bardzo powierzchowna śląskość, oparta na wicach i ausdrukach, w żaden sposób nie pogłębiona. To taka śląskość ludzi bez korzeni, którzy za wszelką cenę chcą się z czymś identyfikować, jakoś wyróżnić. Moim zdaniem „prawdziwa śląskość”, jakkolwiek by to nie brzmiało, zawiera w sobie pewną dozę poczucia krzywdy, jakiejś gorszości i dopóki Ślązacy nie zostaną dowartościowani, to zawsze będą nieufni i wyczują nieszczerość tego „oswajania” ich kultury. Choć z drugiej strony, może nawet takie powierzchowne docenienie śląskości jest krokiem w stronę przywracania Ślązakom poczucia wartości. ![]() W moim rodzinnym domu, na inteligenckiej Koszutce, w ogóle się nie gŏdało, tych z robotniczych dzielnic, Dębu czy Wełnowca, uważało się za kogoś gorszego. Jedyny kontakt z gŏdką miałam u dziadków. Dopiero po ślubie i przeprowadzce do Bytomia zrozumiałam, że faktycznie jesteśmy inni, że śląskość to nie pusty frazes, jak dotychczas myślałam, tylko zupełnie inny sposób postrzegania świata, odmienny system wartości. Niestety w tym samym czasie te wszystkie tradycje, słowa zaczęły zanikać, a ja poczułam się trochę ograbiona z tożsamości, co stało się jednym z impulsów do stworzenia „Śląskiej gŏdki dla Hanysów i Goroli”, nad którą zaczęłam pracować w 2007 roku, na długo przed tym, nim pojawiła się ta nowa moda na śląskość. A jak widzi pani przyszłość śląskiej gŏdki? Myślę, że się odrodzi. Jeszcze dziesięć lat temu wydawało mi się, że rozpłynie się w polszczyźnie, ale teraz sądzę, że ma szansę przetrwać. Ja w każdym razie zamierzam nad tym pracować. We wrześniu PWN wydaje moją książkę kucharską napisaną całkowicie po śląsku. Dodatkowo ta moda na śląskość obejmuje nie tylko działania humorystyczne, są przecież też tacy ludzie jak profesor Kadłubek czy Szczepan Twardoch, jest Teatr Śląski, który dzielnie realizuje misję przywracania Ślązakom własnej kultury i poczucia dumy z własnego pochodzenia. Jeśli tylko Ślązacy będą wierzyć w siebie i w wartość swojej śląskości, to gŏdka nie zginie. Ale wydaje mi się, że są coraz bardziej uparci i świadomi swoich praw oraz potrzeb. PODOBNY OPTYMIZM POJAWIA SIĘ TAKŻE W ROZMOWIE Z RAFAŁEM ADAMUSEM, prezesem Towarzystwa Kultywowania i Promowania Mowy Śląskiej Pro Loquela Silesiana, które od 2007 roku angażuje się w liczne działania służące zwiększaniu świadomości językowej Ślązaków. Rafał Adamus: Jednym z impulsów do stworzenia naszego Towarzystwa była ogromna potrzeba uporządkowania ortograficznego chaosu, panującego w śląskiej gŏdce. Gdy na samym początku, jeszcze przed założeniem stowarzyszenia przeprowadziliśmy pierwsze śląskie dyktando, uczestnicy mogli korzystać z aż dziesięciu różnych sposobów zapisu, czyli dziesięciu ortografii. W zaledwie pół roku od rejestracji Pro Loquela Silesiana udało nam się stworzyć „komisję kodyfikacyjną” pod przewodnictwem pani profesor Jolanty Tambor z Uniwersytetu Śląskiego, a w ciągu roku wypracowaliśmy zasady ortograficzne, które stały się dziś w dużej mierze obowiązujące. W czasie tych prac udało nam się pozyskać dotację na stworzenie pierwszego śląskojęzycznego elementarza – ślabikŏrza, który został wydany w ortografii opracowanej przez wspomniany zespół. Czy ślabikŏrz spełnił pokładane w nim nadzieje? Jak wygląda aktualnie możliwość uczenia się języka śląskiego? Niestety nie. Z bardzo prozaicznego powodu – braku funduszy na nauczanie języka śląskiego w szkołach. Szkoły, które zaopatrzyły się w nasz ślabikŏrz, w cenie 2,5 złotego, korzystają z niego jedynie podczas nielicznych zajęć pozalekcyjnych. Próbowaliśmy łatać dziury poprzez nauczanie języka w czasie lekcji organizowanych w Muzeum Śląskim, Chorzowskim Centrum Kultury czy chorzowskim skansenie, ale to kropla w morzu potrzeb. Bez systemowego nauczania w szkołach, bez wykwalifikowanej kadry dydaktycznej wciąż będzie to bardziej zabawa niż nauczanie. A potrzeby są olbrzymie, bo w najmłodszym pokoleniu, z czego wiele osób nie zdaje sobie sprawy, znajomość śląskiej mowy jest znikoma. Dlatego tak bardzo potrzebujemy dla śląskiej mowy statusu języka regionalnego. To chyba największa nasza porażka, że do tej pory, pomimo tylu obietnic, nadal status prawny ślōnskij gŏdki nie jest usankcjonowany i nadal nie ma możliwości jej normalnego nauczania w szkołach, choć sam ślabikŏrz to jeden z naszych największych sukcesów. Co państwa zdaniem spowodowało zmianę nastawienia wobec godki, gdzie szukać źródeł jej popularności? Nie ma co ukrywać, że od kilku lat istnieje moda na śląskość, w tym na śląską mowę. Pewnie w jakimś stopniu jest ona efektem działań naszego stowarzyszenia czy innych organizacji, które od dawna zajmują się śląską kulturą i tożsamością. Nie jestem oczywiście w stanie określić jak bardzo przyczyniliśmy się do tej mody, ale to właśnie Pro Loquela Silesiana, jako pierwsze stowarzyszenie, organizowała wspomniane już lekcje śląskiej mowy, współorganizowała popularną akcję „Gŏdōmy po ślōnsku” polegającą na umieszczaniu loga akcji w publicznych miejscach, w których można porozumieć się po śląsku, tłumaczyła gazetki reklamowe różnych marketów czy – ostatnio – menu telefonu komórkowego na ślōnskŏ gŏdka. Gdy zakładaliśmy stowarzyszenie bardzo się baliśmy, że w ciągu dwóch, trzech pokoleń śląska mowa zaniknie całkowicie. W chwili obecnej takich obaw już nie mamy. Martwi nas jednak to, że język, który przetrwa, w znikomym stopniu będzie przypominał ten, którym posługiwali się nasi rodzice czy dziadkowie. Bo potrzeba wysławiania się po śląsku, szczególnie w młodym pokoleniu, jest olbrzymia. Niestety umiejętności często są niewielkie, a widoków na szybką poprawę tego stanu rzeczy – w związku z brakiem statusu języka regionalnego – nie ma. ![]() Jak więc wygląda przyszłość gŏdki? Jestem przekonany, że – mimo wszystkich przeciwności – przyszłość gŏdki mieni się w jasnych barwach. Kwestia zapisu, wbrew pozorom, nie jest wielkim problemem. O wiele ważniejsze są sprawy gramatyki czy składni, które wciąż ulegają zatrważającej polonizacji. To właśnie w tą stronę powinny zostać skierowane wszelkie działania, tak w sferze naukowej (opisanie tych zjawisk językowych), jak i edukacyjno-promocyjnej (nauczanie i promocja typowo śląskich zwrotów, które przechodzą powoli w niepamięć). I znów nie będę oryginalny stwierdzając, że wszystko to można robić przy dostępnych obecnie środkach bardzo, bardzo długo, bądź – w przypadku nadania śląskiej mowie statusu języka regionalnego – wykonać cywilizacyjny skok, który pozwoli na zachowanie stosunkowo dużej części językowego dziedzictwa naszych przodków. GŎDOM OD MAŁEGO. TO SIĘ JUŻ NIE ZMIENI. Wciąż jednak pozostaje żywa kwestia, jak gŏdać, jak pisać, gdzie szukać wzorców. Dzięki staraniom takich ludzi jak ci, z którymi udało nam się porozmawiać oraz wielu innych, wykonujących mrówczą pracę u podstaw, i robiących wszystko, by naszo gŏdka przetrwała, ewoluowała i dopasowała się do nowych czasów, jest szansa, że następne pokolenia nie będą miały już tych problemów, posługując się swoim pierwszym, naturalnym i przyrodzonym językiem. tekst: Marceli Szpak | ilustracje: Ewa Kucharska (dla „Rajzy po Kato”) ultramaryna, lipiec/ sierpień 2015 >>> Furgaleria >>> Pro Loquela Silesiana |
![]() |
![]() ![]()
![]() |
||||||||||||||||||||||||
![]() |
![]() |
![]() |
Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie. Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50. |
![]() |
o nas | kontakt | reklama | magazyn | zgłoś błąd na stronie | © Ultramaryna 2001-2022, wszystkie prawa zastrzeżone |