 |

> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
 |
 |
|
 |

|
 |
 |

 | BlurThink Tank |
Wyśmienita płyta rockowo-popowa w klimacie gitarowo-elektronicznym, łącząca z ogromnym wdziękiem alternatywność z przebojowością. Hipnotyczne kompozycje uwodzące świeżością.
„Nie ma czego się bać” - tymi słowami zaczyna się nowa płyta zespołu Blur. Kapeli, która zaczynała jako britpopowa grupa i walczyła o palmę pierwszeństwa na Wyspach z Oasis. Potem zaczęli eksperymentować, czego apogeum osiągnęli na 13, romans Damona Albarna z elektroniką przyniósł efekt w postaci dokonania pod nazwą Gorillaz. Rok 2003: Think Tank. Płyta, do której trzeba czasu by ją zrozumieć, i wcale nie o to chodzi, że jest alternatywnie trudna w odbiorze, czas potrzebny jest, by odkryć piękno drzemiące w kompozycjach angielskiego tria.
Nie zgadzam się z opinią, że jest to płyta producentów – Ben Hiller sprawę miał łatwą, nie jest bowiem problemem wyprodukować longplay o takim potencjale twórczym. William Orbit & Fatboy Slim, mimo szumnych zapowiedzi, maczali palce w produkcji dwóch piosenek.
Think Tank jest płytą autorską, jeżeli takie pojęcie jeszcze istnieje w świecie popu.
Damon Albarn, Alex James i Dave Rowntree przez cztery lata szukali drogi, by nagrać tak przemyślany w każdym calu krążek. Jako pierwszy do naszych uszu wjeżdża „Ambulans” – leniwie otwierający wrota świata Think Tank, hipnotycznie sugerujący wielkość albumu, zacierając granice świata britpopu, w którym kiedyś buszowali trzej panowie. Gęsto zaaranżowana melodia przyprawiona dźwiękami saksofonu. „Out of Time” – określający stosunek Blura do mody – (czyli „nie na czasie”) to niby prosta bujana śpiewanka, a w rzeczywistości rozbudowany psychodelicznie i przestrzennie brzmiący, uzależniający protest przeciwko pędzącemu szybko donikąd światu.
„Crazy Beat” - pierwsze mocne uderzenie (echa projektu Gorilazz), ale podane w blurowskiej gitarowej formule, afirmacja nowych rytmów, zabawny, przesterowany głos Albarna. „Good Song” i „All the Way to the Club” to spokojnie prowadzone, z przykuwającymi uwagę melodiami, znów jakby od niechcenie zaśpiewane w downtempowym rytmie, pieśni o „miłości w czasach popkultury”. Jak nie wierzyć Albarnowi, kiedy lekko kwaśno śpiewa „and I just wanna be darling with you/The music made that way/My eyes aren’t blue/nothing I can do"?
O chemicznym świecie jest też “Brothers & sisters” - z nieregularnym rytmem, z elektronicznym dopełnieniem – niby ironiczny hymn o używkach wszelkiego rodzaju. „Caravan” to znów jazda w krainę psychodelii, utwór, w którym czuje się palące słońce Maroka, gdzie zespół nagrywał album. Ciekawie zaaranżowane instrumenty perkusyjne, z kolejnym udziałem Mike’a Smitha na saksofonie – tęsknota podbita melancholią. „We’ve Got on a File on You” to wykrzyczany gitarowy przerywnik z wyjącym głosami w tle i wchodzimy do „Morrocan People’s Revolutionary Bowls Club”, gdzie orientalnie brzdękające instrumenty żywe przeplatają się z lawirującą przesterowaną elektroniką i znikamy, by dać się unieść słodkość „Sweet Song”, w której instrumentem wiodącym jest tamburyn o grzechotkowym brzmieniu - i znów jest leniwie jak po zjedzeniu ogromnej porcji waniliowych lodów, kołysanka o niepokojącym obliczu.
Wreszcie nadchodzi czas na mantrę „Jets” - kopmpozycję, najbardziej nawiązującą do eksperymentów z 13, bez cech piosenki, z dramaturgicznie rozegranym solo na saksofonie. Ponad 6 minut improwizujących dźwięków. Następna „Genre by genre” to wesoła, “industrialna” piosenka z chwytliwym refrenem. I na koniec chyba najbardziej klasyczna (do tego fortepianowa) ballada („na dobre czasy”). Smutek, stylistycznie podchodzący pod dokonania Radiohead, ale wyśpiewany głosem Albarna, z nawarstwiającymi się odgłosami niczym pęknięcia złamanego serca.
Think Tank uważam za album-esencję. Pokazuje wyrafinowanie gitarowo-elektronicznego świata zespołu, które idzie w parze ze szczerością przekazu i mistrzostwem w komponowaniu pięknych melodii. Z pozoru tylko prostych, wciągającym w wir dźwięków zaserwowanych prze trio angielskich muzyków. Dojrzałość, hipnotyczny charakter. Uwaga – płyta grozi uzależnieniem. (Adrian Chorębała)
Pomaton EMI 2003
KOMENTARZE:Brak komentarzy...
SKOMENTUJ
|
 |
 |
|
 |

|
 |


|