 |

> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
 |
 |
|
 |

|
 |
 |

 | The ProdigyTheir Law: The Singles 1990-2005 |
Brytyjska legenda muzyki tanecznej, która pogodziła brudne punkowe brzmienia gitar z ravem, break-bitem i hip-hopem przypomina o sobie zestawem singli. Prawie każdy z nich wygrywa z czasem i daje wciąż porządnego kopa.
Można ich lubić lub nie, ale nie sposób ich nie zauważyć. The Prodigy to jedno z najbardziej zauważalnych zjawisk lat 90. Przez swoją muzykę oddają eklektyczny charakter tej dekady. Pomimo tego, że ich twórczość przebiła się do głównego nurtu, pzoostał się w niej jednak rys alternatywności. Wszystko za sprawą psychodelicznego brzmienia i ostrego rytmu jak na taneczną grupę. The Prodigy udało się także jedno – jako jedni nieliczni ze sceny tanecznej nie pozostali anonimowi. Nazwiska, pseudonimy twórców grupy na stałe wpisały się do archiwum popkultury. Zespół tworzą czterej panowie: MC Maxim Reality, tancerze Keith Flint i Leeroy Thomhill oraz lider, Liam Hewlett. I to m.in. właśnie dzięki ich przewrotowej działalności nie dziwi dzisiaj nikogo fuzja punka z dancem.
„Their law. The Singles 1990-2005” to regularna składanka złożona prawie z wszystkich najważniejszych kompozycji zespołu.
Można tu znaleźć legendarny już pierwszy singiel zespołu „Charly”. Powstał on dzięki prostemu pomysłowi. Sampel z filmu wychowawczego dla dzieci został połączony z nerwowym i energicznym rytmem. Utwór ten zapoczątkował modę na wykorzystywanie w nagraniach rave'owych sampli z popularnych programów dziecięcych. Pionierskość tego singla polega na tym, że, jako pierwszy singiel rave’owy wszedł na listy przebojów. W UK dotarł aż do 3 miejsca. Jest tu także „One Love”, utwór wydany anonimowo przez Prodigy w 1993 roku. Stało się tak, ponieważ grupa po osiągnięciu sukcesu albumem „Experience” (platyna za sprzedaż w UK) została wyklęta przez podziemnych DJi, którzy nie chcieli grać utworów zespołu, uznając go za sprzedajny.
Ogromnym sukcesem cieszyła się druga płyta The Prodigy „Music For The Jilted Generation” (1995) To właśnie po jej ukazaniu New Musical Express, równie wpływowy, co znany z przesady w swoich sądach, nazwał Howletta "Robocopem i współczesnym Beethovenem w jednej osobie". Ta płyta przynosi takie hity jak: „Voodoo People”, „Poison:, „No Good” (Start the Dance)”. Przekonała do siebie także wielu słuchaczy, którzy dotychczas uważali słuchanie muzyki z cięższym bitem (techno w potocznym rozumieniu) za obciach. The Prodigy potrafili bowiem nadać tej bezdusznej muzyce osobowość i rysy piosenek, dzięki upiornie dobrym melodiom. Ostatni niepodważalny sukces grupy to krążek „Fat of The land” (1997), który zawiera kilery, które stały się wizytówką grupy, czyli: „Firestarter”, „Breathe”, „Smack My Bitch Up”. Gęste brzmienie, interesujący mariaż z orientem, obsesyjny wokal i skandaliczne treści. Czego można było chcieć więcej od The Prodigy?
Najfajniejsze jest to w tej składance, że doskonale sprawdza się jako środek pobudzający. Wyselekcjonowane tracki mają w sobie skumulowaną dawkę energii i nijak nie można mówić o nich, że postarzały się przez te lata. Jak na zespół, który zaczynał od zlepiania bitów techno to niezły wynik. (Adrian Chorębała)
XL/Sonic Records 2005
nasza ocena: 7/10
KOMENTARZE:Brak komentarzy...
SKOMENTUJ
|
 |
 |
|
 |

|
 |


|