 |

> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
 |
 |
|
 |

|
 |
 |

 | Tori AmosBeekeper |
Autorski pop. Rozdarty pomiędzy mainstreamowym, usypiającym, słodko-patetycznym brzmieniem a interesującymi, osobistymi kompozycjami, w których mistyka przeplata się z delikatnością. Płyta, której słuchałoby się z zapartym tchem, gdyby nie zawiodła selekcja materiału.
9. album (8. regularny krążek) w dyskografii Tori Amos to płyta pęknięta, której misternie wymyślona forma nie do końca ma odbicie w jakości kompozycji. Mamy do czynienia z autorską wizją popu, delikatność przeplata się z poetyckością. Piosenki są zgrabnie zaaranżowane w oszczędny sposób (fortepian, czasem organy, perkusjonalia i charakterystyczny głos artystki). Tori zabiera słuchacza do pastelowego ogrodu swojej wyobraźni, przedstawia różne oblicza kobiecości. Amerykańska wokalistka zadbała o koncept albumu, podzieliła piosenki na sześć części – sześć ogrodów, a przewodnikiem po nich jest Sophia - uosobienie wiedzy i mądrość. (Bo jak twierdzi Amos – „mądrość jest sexy”). Pomysł jest zachwycający. Gorzej jest tutaj z piosenkami. Po wielokrotnym przesłuchaniu tej płyty zostaje zaledwie garstka przeżyć, tak jakby pasja tworzenia Amos została przytłumiona przez zbytnią chęć podobania się szerszej publiczności.
Piosenki z płyty „Beekeeper” są niezwykle gładkie, brak im zadziorności tak jak było z utworami z płyt „Little Earthquakes” (1992) czy „Under The Pink” (1994). Na najnowszej płycie Tori Amos perfekcjonizm brzmienia przekłada się na przyjemność słuchania. Płyta jest lekka, pogodna, ciepła. Czasami zbyt słodka. Pomimo ciekawych momentów („The Power of Orange Knickers” - duet z Damienem Rice’em, „Origanal Sinsuality”, „Martha’s Foolish Ginger”, “Hoochie Woman”, “Goodbye Pisces”, “Marys of The Sea”), których moc polega na dawkowaniu atmosfery romantyzmu, zmysłowości i poezji – płyta Tori Amos nie wymusza na słuchaczu zbytniej uwagi. Piosenki, niekiedy zbyt podobne do siebie w oszczędnej aranżacji, często z motywami gospel ("Sweet The Sting", "Witness" czy "Ireland") często usypiają. Idealnie nadają się na muzykę tła. Nie jest to najbardziej ekscytujące dzieło Tori Amos. Fani artystki z pewnością tę płytę pokochają z wszystkimi jej wadami. Nie znającym twórczości amerykańskiej wokalistki radzę sięgnąć po pierwsze trzy płyty Amos, przy nich „Beekeeper” wypada blado i nieszczególnie. (Adrian Chorębała)
Sony/BMG Entertainment 2005
nasza ocena: 6/10
KOMENTARZE:Brak komentarzy...
SKOMENTUJ
|
 |
 |
|
 |

|
 |


|