 |

> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
 |
 |
|
 |

|
 |
 |

 | Tom WaitsReal Gone |
Nowa płyta barda o zachrypniętym głosie to podróż ku otchłaniom ciemnej strony ludzkiej natury. Nastrojowy blues sąsiaduje ze skreczami, a nad wszystkim panuje chropowate, jedyne w swoim rodzaju brzmienie.
„Real Gone” to powrót Waitsa w doskonałej formie. Stylistyka nowego albumu lokuję się gdzieś pomiędzy wydawnictwami „Rain Dogs” (1985) a „Bone Machine” (1992) a poszyte jest to niepokojącym klimatem z soundtracku do filmu Jarmuscha „Noc na ziemii”. Nowe piosenki Waitsa to wariacje na temat „bluesidła” w różnych konfiguracjach.
Artysta traktuje tutaj blues jako źródło wyjścia i łączy go z muzyka funky, jamajskimi rytmami oraz underground'owym hip-hopem. Otwierający płytę „Top of the hill” zaskakuje słuchacza skreczami, by później wciągnąć go w hipnotyzujący klimat jedynej w swoim rodzaju muzyki. Waits na tej płycie nie boi się nowoczesności, ale nawet jego przetworzony głos brzmi bardzo stylowo. Wszystkie piosenki są bardzo siarczyste, w dudniącej, pogłosowej aranżacji brzmią jak odgłos z zaświatów, który przypomina nam grzesznym śmiertelników, że jesteśmy na tym ziemskim padole tylko chwilę („How’s it gonna end”, „Dead and Lovely”)
„Real gone” to też płyta znakomitych współpracowników Waitsa : gitarzysty Marca Ribota ( m.in. nagrywa z Zornem), basistów Larry ‘ego Taylora (bas), Lesa Claypoola (ex-Primus) i perkusistaów Briana Mantia’ego (ex-Primus) oraz syn Toma Waitsa - Casey X. Płyta na której dominuje perkusja, bas i gitara zachwyca mnogością emocji, jakie mogą przekazać te instrumenty. Oczywiście instrumentem pierwszoplanowym jest głos Waitsa – muzyka, który potrafi zobrazować wiele stanów emocjonalnych od rezygnacji przez smutek do wściekłości.
Waits rozwija też styl, w jakim nagrał piosenkę dla Sparklehorse na płycie „It’s a wonderfull life” , szeleści, ogłuszając swym „chorym hip-hopem” („Shake it”, Metropolitan Glide” „Baby Gonna Leave Me”), ale też nie boi być wyciszony zniwalając akustycznymi balladami („Dead and Lovely”, „Green grass”). Ta płyta odurza i nie pozwala słuchaczowi traktować jej jako tła. Weteran pokazał jak powinna być brzmieć muzyka alternatywna w swej wyrazistej inności. (Adrian Chorębała)
Epitaph/ Sonic Records 2004
nasza ocena: 8/10
KOMENTARZE:2009-07-21 20:28Hahah, no Billy Talent>Tom Waits, to wie każdy, co nie? :-D Hammill2009-07-17 20:00zamknij się Oluśka skoro nie znasz się na dobrej muzyce...
kocham muzykę Toma Waitsa! edyta2008-07-19 13:24BEN JEST CUDOWNY ALE JEŻELI CHODZI O MUZYKĘ TO MA POTWORNY GUST OLUŚKA2008-07-19 13:23TEJ PŁYTY SŁUCHA BEN KOWALEWICZ Z BILLY TALENT oLUŚKA
SKOMENTUJ
|
 |
 |
|
 |

|
 |


|