 |

> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
 |
 |
|
 |

|
 |
 |

 | Graham CoxonHappiness in Magazines |
Bezpretensjonalne gitarowe granie zaserwowane przez ex-gitarzystę Blur to porywające dzieło, w którym surowość formy współgra z niefrasobliwością. Urocze piosenki przewrotnie przebojowe.
Piąty album Coxona nie jest już tylko fanaberią gitarzysty jednej z najbardziej popularnych grup gitarowych Wysp Brytysjkich, jest eksplozją ciekawych pomysłów przeniesionych na poziom 12 niespokojnych piosenek. Muzyk świadomie zrezygnował z grania w Blur by uprawiać rock’n’rollowe poletko na własny rachunek.
Pierwsze wrażenia jakie zostawia ten album to atmosfera nieskrępowanej zabawy i totalny luz, z którego powstały gitarowe, chwytliwe piosenki miesczące się gdzieś pomiędzy post-punowym szaleństwem w stylu Pixies, radości grania wczesnego Blur a nową gitarową rewolucją. Wszystkie te kompozycje zaśpiewane niechlujnie zadziornym głosem kipią od naturalności, dają porządnego kopa i czas na refleksje.
„Hapinness in Magazines” zaczyna się skocznie i zgodnie z tytułem pierwszej piosenki spektakularnie. Opener płyty to mocna gitarowa jazda, podczas której okrzyki Grahama współbrzmią z porywającym rytmem okraszonym solówkami gitarowymi. Od takowych zaczyna się „No good time” , w którym Coxon brzmi jak za najlepszych czasów brit-popu, energicznie i z wykopem.
„Girl Done Gone” to dla odmiany, wariacja na temat bluesa, z ciężko brzmiącą perkusją i mroczno-tęsknym klimatem. Komu brakowało dotychczas przeboju na tej płycie, powinien być w 100% zadowolony z piosenki wybranej na singla promującego ten album. „Bittersweet bundle of Misery” to jedno z najbardziej nośnych gitarowych nagrań tego roku. Ironiczna, lekko naiwna bujająca ballada, z auto-cytatem (Cofee & TV) w linii melodycznej, nie pozostawia wątpliwości o zdolnościach kompozytorskich Coxona.
Graham potrafi też zagrać elegancko i pastelowo. Takie brzmienie posiada „All Over Me’ z pogłosami z tyłu i lekkim orkiestrowym zacięciem, marzycielsko zaśpiewane.( kłania się The Verve z płyty „Urban Hymns”) W muzyku przeważa jednak postawa imprezowicza i „Freakin’ Out” zmusza znów słuchacza do skakania. ( a utwór brzmi niczym wariacja na temat piosenek Andrew W.K)
„People in the earth” jest według mnie najmniej udaną kompozycja na płycie Zbyt nachalne nawiązanie do przaśnego rocka lat 80, nie zostało niestety odświeżone ironicznym spojrzeniem na tą stylistykę. „My hopless friends” wyróżnia narastające napięcie gitarowej kulminacji. O tym, że Coxon otwarty jest na różne style świadczy zwiewny nastrój „Are You Ready”. Piosenka utrzymana jest w stylu country. Łatwo można sobie wyobrazić Coxona, który odjeżdża na swoim rumaku w stronę zachodzącego słońca śpiewając o nicości życia w konsumenckim świecie.
Taką formę przentuje na swym najnowszym dziele gitarzysta zespołu, który swoja muzyką zmienił oblicze brytyjskiej muzyki. Coxon, przekornie nagrał płytę diametralanie odmienną od ostatniego dokonania Blur. Surowo gitarową, pełną wesołych melodii i staroświecko brit-popową, ale w doskonałym wydaniu. Marzy mi się, by w radiu kiedyś grali takie dobre piosenki. Na razie szczerze zachęcam do posłuchania tej płyty, która nie zmieni oblicza rocka, ale podreperuje jego nadwątloną reputację (Adrian Chorębała)
EMI 2004
nasza ocena: 8/10
KOMENTARZE:Brak komentarzy...
SKOMENTUJ
|
 |
 |
|
 |

|
 |


|