|
> szczęśliwa trzynastka
> ultra_kolekcje
> jedna na sto!
> ustrzel kolory miasta!
|
|
|
|
|
|
|
|
| SeachangeLay of the Land |
Rock to na szczęście nie tylko retro-kiczowate granie w stylu The Darkness. Seachange to debiutanci, których istota twórczości zawiera się w wyrazistym gęstym gitarowym brzmieniu z udziałem skrzypiec. Mocna naładowana emocjami, szczera jazda.
Desperacja to najjaskrawsza emocja, która przedziera się przez piosenki Seachange. Zaśpiewane z gniewem uderzają goryczą i bezkompromisowością. A sekstet z Nottingham potrafi walczyć. Niełatwo jest bowiem zadebiutować w barwach Matador Records, która wydaje/wydawała takie niezależne tuzy jak: Yo La Tengo, Interpol, Mogwai czy Arab Strap, by wymienić tylko te najbardziej znane.
„Lay of the Land” to dzieło spadkobierców Joy Division z własnym spojrzeniem na permanentny smutek, który zamieniają na wściekłość. Ich kompozycje to dramaturgia patosu (Anglokana), szaleństwo obłąkanego rytmu (News from Nowhere), hipnotyczny trans (Glitterball), sarkastyczność młodości (The Nightwatch), czy wywrotowa prostota surowej pasji (Carousel). Zdarzają się też mniej udane utwory, gdzie młodzieńcza porywczość przegrała z brakiem pomysłu (AvsCo10, SF, Forty Nights). Po przesłuchaniu całości pozostaje lekki niedosyt, ale co ważniejsze wiara w autentyzm tej muzyki. (Adrian Chorębała)
Matador Records/Sonic Records 2004
nasza ocena: 7/10
KOMENTARZE:Brak komentarzy...
SKOMENTUJ
|
|
|
|
|
|
|
|