Przyznaję, że jest to jeden z tych wymarzonych koncertów, co do których nie miałem nadziei, że kiedykolwiek dojdą do skutku, choćby ze względu na nikłą rozpoznawalność dokonań artystki w Polsce. Ale jednak się udało i tym samym pojawiła się okazja do spotkania z przecudownym głosem i znanymi piosenkami w mocno ekscentrycznych wykonaniach.
Pośród wielu coverbandów Susanna & The Magical Orchestra (składająca się z byłego klawiszowca Jagga Jazzist – Mortena Qvenilda) to zjawisko mocno wyjątkowe i w sumie nie mające żadnych odpowiedników w świecie muzyki popularnej czy to dzisiejszym, czy lat poprzednich. Nie dlatego, że nikt wcześniej nie próbował w ten sposób podchodzić do klasyki popu, od Depeche Mode, przez Nine Inch Nails, aż po Kiss i Dolly Parton – choćby niedawne Nouvelle Vague Marca Colina przeczy tej tezie, bo i w tym projekcie znajdziemy bardzo silne osobiste podejście do interpretacji znanych utworów – ale ze względu na kompletne emocjonalne zagrabienie kawałków innych wykonawców. Susanna nie śpiewa cudzych piosenek, ona po prostu ze znanych hiciaków robi totalnie osobiste, swoje własne piosenki, naładowane przeogromnymi emocjami i zupełnie indywidualnym przekazem. Bawiąc się w nawiązania literackie, ona po prostu tak przepisuje „Don Kichota”, że przestajemy myśleć o Cervantesie i traktujemy to jako jej własny, od początku do końca przez nią samą wymyślony i spisany tekst. Zachowując jedynie melodię i słowa, wydobywa z tych znanych na pamięć numerów tysiące nowych podtekstów, dziesiątki ukrytych elementów i zupełnie egzotyczny rodzaj piękna, którego na przykład nie spodziewalibyśmy się po dość topornym w oryginale „Crazy Nights”.
Minimalistyczna oprawa dźwiękowa tylko w tym pomaga. Żadna zabawa w popisową wirtuozerkę muzyczną czy wokalną, rozbudowane solówki, czy kosmiczne pomysły na obróbkę dźwięków nie mogłyby uczynić tej muzyki lepszą. Wystarcza sam głos Susanny Wallumrød, idealnie czysty, budzący momentalne skojarzenia z zamarzniętymi fiordami i zasypanymi śniegiem skandynawskimi krajobrazami i snujące się dźwięki klawiszy, z których czasem wydobywają się ciepłe jazzowe nutki, a czasem kompletnie odczłowieczona, maksymalnie sterylna kaskada elektronicznych dźwięków. Energia, która się za tym kryje, po prostu powala. Z jednej strony postmodernistyczna zabawa konwencją przeboju, z drugiej najczystsza, idealnie piękna muzyka. Jest w tych dźwiękach miejsce na wszystko – na smutek, wydobyty z „Joyleen”, na metafizykę ukrytą w „Enjoy The Silence” czy melancholijną radość wspomnianego wyżej „Crazy Nights”.
Jak dla mnie – jedno z najważniejszych zjawisk na dzisiejszej scenie muzycznej i jedna z tych wokalistek, które od usłyszenia pierwszej nutki chciałem koniecznie zobaczyć na żywo i dlatego też będzie to jeden z tych koncertów, na które nie mogę się doczekać. Warto się wybrać, bo zapewne będzie to jedno z najciekawszych muzycznych doświadczeń w tym roku.
Podziel się z resztą świata swoimi uwagami, zdjęciami, filmami po imprezach.
Ultramaryna realizuje projekt pn. „Internetowa platforma czasu wolnego” współfinansowany przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach RPO WSL na lata 2014-2020. Celem projektu jest zwiększenie innowacyjności, konkurencyjności i zatrudnienia w przedsiębiorstwie. Efektem projektu będzie transformacja działalności w stronę rozwiązań cyfrowych. Wartość projektu: 180 628,90 PLN, dofinansowanie z UE: 128 035,50.