|
 |
 |
Gdy już będziemy starzy, zgorzkniali i żałośni, a o czasach naszej młodości będzie się kręcić głupawe documentries montowane w konwencji teledysków, kryminałów i westernów, ktoś w końcu nieszczęśliwie wpadnie na pomysł, aby odgrzebać również klasyczne formy kina dokumentalnego i znów zacznie tworzyć biografie w łatwostrawnym sosie tak zwanych success stories.
Już teraz śmieję się pod nosem z tego przyszłego twórcy nowej-starej szkoły dokumentu, bo wiem, że z jedną dziedziną sztuki łatwo mu nie pójdzie. W dzisiejszym świecie teatralnym na palcach jednej ręki można policzyć życiorysy, które dałoby się dostosować do tego rodzaju narracji, lecz przyznać muszę, że jeden z nich pasuje do tej formy idealnie, a jest to historia Jana Klaty.
Już zaczyna się efektownie – przyszły reżyser jest cudownym dzieckiem. Gdy ma 12 lat, jego dramat „Słoń zielony” wygrywa konkurs dramaturgiczny, dzięki czemu mały Jaś staje się najmłodszym dramatopisarzem publikującym na łamach „Dialogu”, tego szacownego periodyku i to dramatopisarzem wystawianym (sztukę wyreżyserowano na deskach zakopiańskiego Teatru im. Witkiewicza).
Jednak kiedy Klata trafia na reżyserię w Warszawie, już nie jest tak gładko. Zmienia uczelnię na krakowską, ale po jej skończeniu trudno jest mu zastartować w teatrze, więc pracuje w telewizji. Kilka lat przed śmiercią Jana Pawła II pisze przenikliwy dramat „Uśmiech grejpruta”, którego akcja kręci się wokół przyszłych telewizyjnych relacji na temat agonii papieża i przygotowań do konklawe. Udaje mu się go wystawić, lecz w Polsce ciągle są to czasy, gdy słowo „publicystyka” w ustach recenzenta teatralnego brzmi jak obelga, więc autor i reżyser w jednej osobie zbiera za ten spektakl spore cięgi. Coś jednak drgnęło, gdy kontrowersje wzbudził wałbrzyski „Rewizor” przeniesiony na daleką, peerelowską prowincję.
W 2004 roku o Klacie robi się głośno jako o reżyserze o bardzo wyrazistym charakterze pisma. Z czasem za opis jego stylu i poglądów zaczyna wystarczać gryps „buntownika z różańcem w kieszeni”. A tymczasem Klata po ciekawych „Lochach Watykanu” we Wrocławiu reżyseruje swoje ówczesne credo. „H.” to, jak tytuł wskazuje, Hamlet zredukowany, obdarty z tego, co podstawowe. Ten Hamlet gra w urban golfa na gruzach Stoczni Gdańskiej (z wielkich liter naturalnie), nie może znieść narzuconego przez Klaudiusza pustosłowia, maskującego zbrodnie rozbudowanym teatrem kiperskich degustacji i przeprowadza casting na najlepszego interpretatora słów „Być albo nie być”.
Potem, jak każdemu dojrzałemu artyście, zdarzają się Klacie przedstawienia bardzo wybitne, jak choćby „Nakręcana pomarańcza”, ale i godne szybkiego zapomnienia pomyłki, jak (nomen omen) „Weź przestań”, po czym w 2006 r. rodzi się fenomen, który okazuje się ważny i nośny dla całej Europy – „Transfer” – przedstawienie bardzo proste, lecz bardzo poruszające. Grupa naturszczyków z obu stron naszej dzisiejszej zachodniej granicy opowiada swoje historie związane z koniecznością zmiany miejsca zamieszkania po 1945 r., podczas gdy nad nimi na dziwacznym pałąku toczy się dyskurs trzech najważniejszych aktorów konferencji w Jałcie. Ten wzruszający spektakl przez pięć lat eksploatacji zdążył zwiedzić niezliczoną liczbę krajów i festiwali, wszędzie wzbudzając bardzo silne emocje.
Jednak Klata nie spoczął na laurach i nie wpadł w pułapkę bycia przede wszystkim reżyserem „Transferu”. M.in. trzy lata później we wrocławskim Teatrze Polskim popełnił fenomenalną „Sprawę Dantona”, a wkrótce później „Trylogię”, która ostro rozlicza wszystkie polskie mity i fobie. Dziś jest jednym z najbardziej cenionych polskich reżyserów, pracującym również za granicą.
W tym roku część teatralna festiwalu Ars Cameralis stanie się małym Jan Klata fest. W programie znalazły się dwa spektakle tego reżysera – umieszczony w scenerii galerii handlowej dramat Kazimierz i Karolina oraz gorzka i waląca po oczach, ale też leciutko nostalgiczna opowieść o sierotach po żużlowym micie Bydgoszczy - „Szwoleżerowie”.
tekst: Pola Sobaś-Mikołajczyk | zdjęcie: „Kazimierz i Karolina”, autorka: Natalia Kabanow
>>> przeczytaj wywiad z Janem Klatą
15.11 wtorek
godz. 19.00 > „Kazimierz i Karolina” – Ödön von Horváth – spektakl Teatru Polskiego z Wrocławia; reż. i oprac. muz. Jan Klata, scenogr. Mirek Kaczmarek, kostiumy: Mirek Kaczmarek, Małgorzata Matera, choreogr. Maćko Prusak. Wyst.: Marcin Czarnik, Anna Ilczuk, Wiesław Cichy, Marian Czerski i inni. Wystawa: „Jan Klata – dokumenty pracy artystycznej”. Potrwa do 29.10.
29.11 wtorek
godz. 19.00 > „Szwoleżerowie” – Artur Pałyga – spektakl Teatru Polskiego z Bydgoszczy; reż. Jan Klata, scenogr., kostiumy Mirek Kaczmarek, muzyka Maciej Szymborski, Sławek Szudrowicz. Wyst.: Karolina Adamczyk, Dominika Biernat, Michał Czachor, Mirosław Guzowski, Marta Nieradkiewicz, Roland Nowak, Mateusz Łasowski, Marta Ścisłowicz, Małgorzata Witkowska, Piotr Żurawski. Po spektaklu spotkanie z Janem Klatą.
Spektakle odbywają się w ramach festiwalu Ars Cameralis 2011 >>> zobacz stronę festiwalu.
Bilety: 50 zł i 35 zł
|
 |
 |
|
 |

|
 |
|